31.01.2013

Nominacje Liebster Award






Jest to nominacja otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest ona przyznawana blogom o mniejszej ilości obserwujących, dając możliwość rozpowszechnienia. Po otrzymaniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie nominujesz 11 ( nie można jednak nominować osoby, która nominowała ciebie) oraz zadajesz 11 pytań.  Nominację otrzymałam od:

- Irmina z bloga http://only-love-is-real-klaroline.blogspot.com/
- Elena Skowera z bloga http://ilovevd.blogspot.com/
- Milena z bloga http://porywy-serca.blogspot.com/
- Angel Madame z bloga http://forbidden-looove.blogspot.com/

Dzięki bardzo dziewczyny ! ;*

Zachęcam też wszystkich do czytania ich opowiadań, bo wszystkie mają talent i są świetne ! ;D

Odpowiedzi na pytania od Irminy ;)


1. 17
2. Mam młodszą siostrę.
3. Gladiator
4. Kilka lat temu powiedziałabym, że zdecydowanie Zmierzch, ale teraz oczywiście TVD! ;)
5. No oczywiście i to na niejedną! ;D
6. Jeździć konno i słuchać muzyki
7. brąz
8. Zakochałam się w Caro i Klausie i w głowie zaczęło pojawiać mi się wiele scen między nimi, nie dawało mi to spokoju, dlatego postanowiłam jakoś to ogarnąć i spisać ;)
9. ulubiona, a raczej ukochana to oczywiście Klaus <3, najgorsza to w ostatnim czasie Elena...
10. Może być ;p
11. Kolory tamtego lata


Odpowiedzi na pytania od Eleny Skowery ;)

1.  17
2. Większość rzeczy, emocji, które siedzą, cisną się w mojej głowie, pisanie pozwala mi na ich "wypuszczenie".
3.  Klausio mój oczywiście <3 
4. chyba nie umiem wybrać ;)
5. makaron ze szpinakiem i kurczakiem ;p
6. Zaciągnęła bym go znów do Polski i już nie pozwoliła wyjechać ;p
7. Gladiator i twórczość Tima Burtona <3
8. muzyka
9. Kiedyś nawet uwielbiałam, ale na szczęście mi przeszło ;p
10. Caroline
11. Kiedyś prowadziłam.

Odpowiedzi na pytania od Mileny ;)


1. Ulubiony, to chyba 3x14 Dangerous Liaisons, a nad najgorszym nigdy się nie zastanawiałam ;)
2. Tak, młodsza siostra

3. Kubuś Puchatek <3
4. Żadnej ;/
5. Oczywiście w TVD i GG <3
6. biologia
7. Johnny Depp
8. the red jumpsuit apparatus - your guardian angel, lana del rey - lucky ones
9. a jak inaczej ;p
10. wampiry, wilkołaki poza pełniami, są zbyt zwyczajne ;p
11. Caroline i Klaus <3


Odpowiedzi na pytania od Angel Madame ;)

1. Postać Damona, wszystko tworzy genialną całość ;D

2. Zauważyłam, że większość osób przenosi się tu z onetu, dlatego też założyłam tutaj swojego bloga ;)
3. Piosenki Lany Del Rey
4. 17
5. Klaus <3
6. Damon ;p
7. Oczywiście ;D
8. Obecnie za żadną z tych par, kocham po równo Damona i Stefana, ale Eleny nie trawię ...
9. Gladiator, TVD, GG i wszystko co tworzy Tim Burton <3
10. Kolory tamtego lata
11. Zdecydowanie wampirem 
12. the red jumpsuit apparatus - your guardian angel, lana del rey - lucky ones


No to teraz moje pytania ;D

1. Ulubione zajęcia, zainteresowania?
2. Twoje ukryte talenty?
3. Co cię denerwuje?
4. Najważniejsza cecha, którą powinien mieć każdy przyjaciel?
5. Wolisz być cały czas w ruchy, coś robić, czy raczej posiedzieć w domu z książką i herbatą?
6. Ulubiony rodzaj muzyki, wykonawca?
7. Miejsce, w którym lubisz spędzać większość czasu?
8. Co podoba ci się w moim opowiadaniu?
9. Jakieś plany na przyszłość?
10. Jak sądzisz, dlaczego w ostatnim czasie Klaus zdobył taką popularność?
11. Co chciałabyś zobaczyć w kolejnych odcinkach TVD?

Osoby, które ja nominuję:

1.  http://yourgrenade.blogspot.com/ 
2. http://klaroline-story.blogspot.com/
3. http://claroline-love.blogspot.com/
4. http://the-new-road.blogspot.com/
5. http://klaus-caroline.blogspot.com/
6. http://nic-nie-jest-dobre-ani-zle.blogspot.com/
7. http://caroline-klaus-love-for-ever.blogspot.com/
8.  http://tvd-caroline-klaus.blogspot.com/
9. http://real-dream-viktoria-damon.blogspot.com/
10.  http://klaroline-diary.blogspot.com/
11. http://caroline-klaus-love-story.bloog.pl

20.01.2013

7. „ Your hands can heal, your hands can bruise.”


Caroline właśnie wychodziła z jednego ze sklepów, gdy wpadła prosto na Elenę. Nie była pewna jak zareagować, ponieważ nie rozmawiały ze sobą od dłuższego czas. Już chciała odejść, lecz jej przyjaciółka szybko się odezwała.
- Car nawet nie wiesz jak mi jest przykro, Bonnie zresztą też. Naprawdę nie chciałyśmy cię zawieść, traktujemy cię jak siostrę i chciałybyśmy to wszystko naprawić – mówiła spokojnie Elena – Czy mogłybyśmy się spotkać razem w trójkę i o wszystkim pogadać, wyjaśnić? - widząc wątpliwości koleżanki dodała - Caroline, proszę zgódź się.
- No dobrze. - powiedziała blondynka po chwili ciszy i lekko się uśmiechnęła. Wampirzyca tęskniła za swoimi przyjaciółkami. Mimo że miały ostatnio ze sobą gorszy kontakt, to nie umiała sobie radzić z pewnymi rzeczami bez nich obok.
- Świetnie, to może przyjedziesz do mnie dzisiaj wieczorem? Posiedzimy, pogadamy, obejrzymy jakiś film, tak jak kiedyś. - powiedziała ze szczerym uśmiechem brunetka, a koleżanka kiwnęła głową i również się uśmiechnęła na znak aprobaty. - To ja zaraz dzwonię do Bonnie i jej o wszystkim opowiem, na pewno się ucieszy.
- No to do zobaczenia wieczorem – pożegnała się Caroline i ruszyła w stronę domu myśląc już o wszystkim co będzie musiała im wyjawić.

***

Było około osiemnastej i Caroline siedziała w aucie po domem jednej z przyjaciółek. Trochę bała się ich dzisiejszego spotkania, bała się ich reakcji, ale miała nadzieję, że wszystko potoczy się dobrze. Wzięła głęboki wdech i wysiadła z auta, idąc następnie w stronę drzwi wejściowych. Już wyciągała rękę, by zapukać, lecz drzwi nagle się otworzyły i naprzeciwko niej pojawił się Damon. Dziewczyna, była tym dość zmieszana, bo liczyła, że dzisiejszy wieczór spędzą tylko w trójkę, ona, Elena i Bonnie. Stała tak chwilę i patrzyła podejrzliwie na mężczyznę.
- Spokojnie barbie ja już się zmywam, nie masz się czym martwić. No chyba, że chciałabyś mi też coś ciekawego powiedzieć – powiedział z przebiegłym uśmiechem i podniesioną brwią.
- Wiesz, jakoś nie odczuwam potrzeby zwierzania się tobie – powiedziała z przekąsem i weszła do mieszkania. Bonnie szybko do niej podeszła, by się przywitać.
- Cieszę się, że przyszłaś – powiedziała dziewczyna i przytuliła przyjaciółkę, a ta w odpowiedzi uśmiechnęła się – chodź usiądź, Elena zaraz zejdzie, poszła tylko po coś do … - nie zdążyła dokończyć, gdyż brunetka właśnie do nich podeszła i również się przywitała.
- Cześć Caroline – tak jak jej poprzedniczka przytuliła blondynkę i zaprosiła dziewczyny do salonu. Gdy każda z nich usiadła,zapadła niezręczna cisza. Caroline chciała im o wszystkim opowiedzieć, lecz nie wiedziała jak zacząć, jak ubrać to wszystko w słowa, by dobrze ją zrozumiały.
- Przepraszam Cię i to z całego serca Car. – jako pierwsza odezwała się Bonnie, a pozostałe dziewczyny wydawały się być wdzięczne, że zdecydowała się przerwać ciszę – Tak byłam zajęta swoimi problemami, że nie zauważałam twoich, lekceważyłam je. Nawet nie wiesz jak jest mi wstyd z tego powodu, prawdziwa przyjaciółka nie powinna się tak zachowywać. - mówiła ze wzrokiem pełnym żalu.
- W ostatnim czasie każdy miał wiele na głowie. Zbyt dużo się wkoło nas dzieje. - odpowiedziała jej Caroline z wyraźnym smutkiem w głosie – Ale to wszystko stało się też z mojej winy. Nie mówiłam wam o wszystkim, ukrywałam to, ale po prostu bałam się, że mnie nie zrozumiecie, nie chciałam wam zawracać niepotrzebnie głowy.
- Caroline to nie jest twoja wina, lecz wyłącznie nasza, powinnyśmy zauważyć, że jest coś nie tak, zareagować, ale niestety nic nie zrobiłyśmy. – do rozmowy włączyła się Elena, która również była dość przybita całą tą sytuacją - Zdajemy sobie sprawę, że jest już trochę na to za późno, ale chcemy jakoś ci to wynagrodzić. Obiecujemy, że wysłuchamy każdego twojego słowa, zrobimy wszystko, by to zrozumieć i pomóc ci. - po tych słowach dziewczyna uśmiechnęła się pocieszająco i przytuliła koleżankę, Bonnie również poszła w jej ślady.
Caroline rozpłakała się, nie chciała już dłużej udawać silnej osoby, którą tak naprawdę nie była, pragnęła tu i teraz opowiedzieć o wszystkim swoim przyjaciółkom. Siedziały tak przez kilka minut, a gdy blondynka się trochę uspokoiła, odsunęła się od nich i zaczęła mówić. Opowiedziała o wszystkim co działo się między nią i Tylerem, o problemach z mamą i o tym jak samotnie się czuła, a one w skupieniu słuchały każdego jej słowa, lecz kiedy doszła to wieczoru, podczas którego odbywało się przyjęcie Eleny, zamilkła na chwilę. Nie była pewna czy może im powiedzieć o Klausie, o tym, że zaczęła dostrzegać w nim coś innego, zdała sobie sprawę, że jest w nim coś dobrego. Bała się, że mimo swoich wielkich chęci dziewczyny nie będą w stanie tego zrozumieć, jednak postanowiła zaryzykować. Obiecała im, że powie wszystko, nie będzie nic ukrywać, dlatego postanowiła dotrzymać słowa.
- Gdy skończyłam rozmawiać z Tylerem po prostu usiadłam przy tych drzwiach, nawet nie wiem kiedy butelka która miałam stała się pusta. Po prostu tam siedziałam i czekałam, a on się po prostu nie zjawił – mówiła ze łzami w oczach.
- Caroline tak nam przykro, sądziłyśmy, że nie pojawiłaś się już na przyjęciu, bo pojechałaś z nim do domu. Nie umiem sobie wyobrazić jak tam się czułaś, byłaś całkowicie sama. - Bonnie była przygnębiona tym co usłyszała, nie zdawała sobie sprawy z iloma sprawami jej przyjaciółka musiała sobie radzić sama, bez niczyjej pomocy.
- Na szczęście nie byłam tam całkiem sama – powiedziała po cichu Caroline, a dziewczyny spojrzały na nią z lekką ulgą, ale też były zaciekawione tym kto zaopiekował się wtedy ich koleżanką –W pewnym momencie pod Grilla podjechał Klaus i pomógł mi wrócić do domu.
- Ten Klaus?! - Elena była zszokowana – Ten, który na każdym kroku najchętniej by nas pozabijał, pomógł ci z własnej woli? Nic ci czasami nie zrobił? - Bonnie również była zaskoczona, ale umiała opanować niektóre emocje. Widziała, że dla Caroline mówienie o tym było dość trudne i swoimi wybuchami nie pomogłaby jej w żadnym stopniu.
- Eleno uspokój się, proszę – mówiła spokojnie Caroline, a dziewczyna zamilkła. - Myślisz, że tego chciałam? Że czekałam specjalnie na niego? Nie miałam pojęcia co się wtedy działo, byłam załamana i całkowicie pijana, a on jako jedyny mi pomógł, odwiózł do domu, zaopiekował się mną.
- Mówisz jakby ci to wcale nie przeszkadzało, jakby to było coś całkowicie normalnego – kontynuowała już trochę spokojniejszym głosem Elena.
- Gdy patrzę na to teraz, to wydaje się trochę dziwne, ale wtedy nie przeszkadzało mi to. Zaskoczył mnie swoim zachowaniem, był miły, opiekuńczy. Jestem mu naprawdę wdzięczna za wszystko – Caroline chciała jeszcze coś powiedzieć, lecz znów Elena jej przerwała.
- Jak ty możesz tak o nim mówić? On miły? Opiekuńczy? Car on chyba namieszał ci wtedy w głowie! - Brunetka nie umiała zrozumieć co stało się jej przyjaciółce, jak mogła wyrażać się w taki sposób o człowieku, którego wszyscy uważali za potwora? – Nie pamiętasz ile bólu i cierpienia nam spowodował? To co mówisz jest po prostu niedorzeczne!
- Jeśli tak uważasz to mogę już nic więcej nie mówić! - Blondynka szybko wstała i zaczęła zbierać swoje rzeczy – Miałam wam wszystko powiedzieć, chciałaś naprawić to co się między nami stało, a teraz jeszcze masz do mnie pretensje?!
- Caroline … - Bonnie chwyciła przyjaciółkę za rękę i starała się ją uspokoić, lecz ta wyrwała dłoń z jej uścisku.
- Nie Bonnie. - powiedziała ze smutkiem w oczach do dziewczyny - Naprawdę wam zaufałam, powiedziałam wszystko, sądziłam, że jesteśmy prawdziwymi przyjaciółkami.
- Może jednak masz rację, chyba nie jesteśmy sobie tak bliskie jak sądziłyśmy – Elena miała wszystkiego dość, była zła na blondynkę – Prawdziwa przyjaciółka nie stawała by po stronie osób, które ranią ich bliskich.
- Eleno, ale o co ci chodzi?! Przecież nie zaczęłam nagle wspierać Klausa, czy pomagać mu w jego planach! Jesteś śmieszna! Ja po prostu jestem mu wdzięczna za pomoc, której ty nie raczyłaś mi dać, bo byłaś bardziej zajęta tańczeniem i bawieniem się na imprezie! To chyba siebie powinnaś obwiniać, że doszło właśnie do takiej sytuacji!
- Czyli teraz to moja wina tak? Wiesz co Caroline, najlepiej by było gdybyś poszła już do domu. - Elena nie miała ochoty na dłuższa kłótnię, po tych słowach wyszła z pokoju nie zwracając uwagi na pozostałe dziewczyny.
- Przepraszam, tak mi przykro, że to wszystko tak się potoczyło – w końcu odezwała się cicho Bonnie – chcę tylko żebyś wiedziała, że nie zgadzam się z Eleną, naprawdę. Przepraszam cię za wszystko. - czarownica chciała przytulić blondynkę, lecz ta się od niej odsunęła.
- Teraz mi to mówisz?! Gdy Elena już wyszła? - głos dziewczyny był pełen żalu – Wielkie dzięki Bonnie, naprawdę jesteś wspaniałą przyjaciółką. - powiedziała z ironią i szybko wyszła z mieszkania, a łzy, które przez ten cały czas starała się powstrzymać, rozpłynęły się po całej twarzy.
Szybko weszła do samochodu, zapaliła silnik i ruszyła z maksymalną szybkością przed siebie, chciała być jak najdalej stąd. Po kilku minutach zatrzymała się przy lesie, na wyjeździe z miasta. Potrzebowała chwili spokoju, by pomyśleć o tym co właśnie się stało. Była załamana, naprawdę wierzyła, że dzisiaj pogodzi się z dziewczynami, miała nadzieję, że będzie jak dawniej. Tymczasem, wszystko było całkowicie na odwrót. Właśnie straciła dwie najlepsze przyjaciółki. Najpierw straciła Tylera, a teraz Bonnie i Elenę. Na tą myśl do jej oczu napłynęło jeszcze więcej łez. Znów będzie całkowicie sama, bez nikogo obok niej, a wszystko przez Klausa, który za cel w życiu obrał sobie zniszczenie dotychczasowego życia jej i jej znajomych. Chciała jak najszybciej wrócić do domu, do swojego pokoju. Tylko tam czuła się jeszcze bezpieczna, z dala od wszystkich wydarzeń, nieszczęść. Szybko otarła łzy i przekręciła kluczyk w stacyjce, lecz samochód praktycznie nie zareagował.
- To chyba jakieś żarty – powiedziała do siebie i ponownie przekręciła kluczyk, niestety reakcja pojazdu była podobna jak za pierwszym razem. Załamana po prostu oparła głowę na kierownicy i zaczęła ponownie płakać.
W pewnym momencie ktoś zatrzymał się przy jej aucie z donośnym piskiem. Dziewczyna szybko podniosła głowę i spojrzała w tamtym kierunku. Sądziła, że już gorzej być nie może, jednak los zawsze lubił robić jej na przekór. Szybko wytarła łzy i wyszła z samochodu. W jej stronę już szedł Klaus z charakterystycznym uśmiechem na twarzy.
- Czyżby coś się stało z twoim samochodem kochanie? - zapytał i podszedł jeszcze bliżej, przyglądając się. - Nie wyglądasz dobrze, płakałaś? - zapytał poważnie.
- Ja płakać? Chyba sobie żartujesz, przecież moje życie jest tak wspaniałe, że nie mam żadnych powodów do płaczu! - mówiła podniesionym głosem i patrzyła na niego zaczerwienionymi oczami. Mężczyzna spojrzał na nią trochę zdziwiony, był dość zaskoczony jej reakcją, lecz nic nie powiedział. Natomiast Caroline miała zamiar wykrzyczeć mu prosto w twarz wszystko co o nim sądziła, nie martwiła się, że coś jej zrobi, nie miała już po co żyć. Była całkowicie sama i nie chciała takiego życia. - Zniszczyłeś mi całe życie, więc jak mam nie płakać?! Wszystko przez ciebie! Najpierw straciłam Tylera, teraz najlepsze przyjaciółki, a to wszystko tylko i wyłącznie twoja wina! - do jej oczu napływało coraz więcej łez, nie potrafiła ich dłużej powstrzymywać. Szybko się do niego przybliżyła, by go uderzyć, jednak mężczyzna ją powstrzymał i złapał w żelazny uścisk. - No dalej uderz mnie teraz, zabij! Chyba o to ci chodziło, gdy przyjeżdżałeś do Mystic Falls! Masz teraz idealną okazję. - mówiła patrząc mu prosto w oczy z nienawiścią. Klaus jednak nic nie zrobił tylko patrzył na nią w skupieniu i powadze nadal trzymając w swoich ramionach. - No zrób to, zrób! - dziewczyna zirytowana jego reakcją, zaczęła się wyrywać z jego ramion, krzyczeć, a z oczu poleciało jej jeszcze więcej łez. On natomiast trzymał ją mocno i nie odzywał się ani słowem. Po kilku minutach Caroline nie miała już siły z nim walczyć, poddała się i oparła się głową na jego klatce piersiowej. - Proszę cię zrób to, nie chcę takiego życia, nie poradzę sobie sama – powiedziała szeptem nie patrząc na niego. Mężczyzna osłabił trochę swój uścisk, jednak wciąż ją obejmował.
-Uwierz mi Caroline nie chcesz umierać – mówił szeptem do jej ucha – potrzebujesz tylko kogoś, kto pokaże Ci czym jest życie, pokaże co możesz zobaczyć, osiągnąć. Nie chcesz umierać Caroline. - powtórzył jeszcze raz, a dziewczyna jeszcze bardziej się rozpłakała – I nie jesteś sama – po tych słowach przycisnął ją mocniej do siebie, a dziewczyna wtuliła się w jego ramiona.


No to już dodaję następny rozdział, a kolejny już też prawie gotowy ;)
Nie podoba mi się tu trochę to, że cała sytuacja między dziewczynami tyle miejsca mi zajęła, ale chciałam to jakoś w miarę zapisać, nie lubię pisać czegoś na szybko, tylko żeby było. Wiem, że wam pewnie się to nie podoba, bo wolicie sceny Klausa i Caroline, ale przepraszam, tak już ze mną jest ;p W następnym będą sceny z balu, więc na pewno będzie tam więcej naszej ukochanej dwójki ;) 
No to mam nadzieję, że wam się spodoba i podzielicie się tym w komentarzach, a jak wam się nie spodoba to też napiszcie, wezmę to do serca ;)
Ps. Jeśli jest ktoś jeszcze, kto chciałby być powiadamiany, a jeszcze się nie wpisał, to u góry, po prawej jest link do tego ;)

18.01.2013

6. „ Sometimes your own decisions can surprised you ”



- Rebekah na co my jeszcze czekamy?! - krzyczał Kol – siedzimy z Elijah'em w tej klitce już od kilku dni i nic nie możemy zrobić! To bez sensu, musimy zaatakować póki on niczego się nie spodziewa, więc załatwimy to teraz, już i będzie po sprawie! - mężczyzna krążył zdenerwowany po pomieszczeniu, patrząc na rodzeństwo, które siedziało spokojnie na fotelach.
- Kol zrozum, musimy poczekać na odpowiedni moment. Nie wystarczy go tylko zabić. Chyba chcemy go zranić, sprawić by poczuł się tak zdradzony i oszukany jak my? Trzeba to zaplanować, zastanowić się co najbardziej by go zabolało. - Elijah jak zawsze w pełni spokojny i zrównoważony chciał uspokoić brata, nie widział sensu w robieniu czegoś pod wpływem impulsu, wolał wszystko zaplanować, mieć pewność, że wszystko się powiedzie.
- Przecież wiesz, że jego nic nie zaboli, nie zrani. Nie ma nikogo, ani niczego wartościowego w życiu, na nikim mu już nie zależy po tym jak stracił te swoje śmieszne hybrydy. Dłuższe czekanie nie ma sensu! Mamy po swojej stronie czarownice i musimy to wykorzystać, bo taka okazja może się już nie powtórzyć. Czy wy tego nie rozumiecie?! - Pierwotny nie umiał pojąć dlaczego rodzeństwo zachowuje się w taki sposób, ma takie nastawienie. - Sądziłem, że chcemy się go pozbyć, raz na zawsze! - Pozostała dwójka spojrzała na siebie porozumiewawczo. Rebekah wstała i podeszła w stronę brata.
- Kol jest sposób żeby go zranić. – powiedziała spokojnie, a mężczyzna spojrzał na nią zdziwiony – Otóż jest jedna osoba, która stała się dla niego w pewnym sensie ważna w ostatnim czasie. Jednak uważam, że powinniśmy poczekać, aż jego, że tak powiem uczucia staną się silniejsze i pewniejsze, wtedy będziemy mieli pewność że go to zaboli, nie sądzisz? - mężczyzna nie wiedział co ma powiedzieć i tylko jej przytaknął – Dlatego musisz pohamować swoje pragnienie zemsty i trochę odczekać! – spojrzała na niego ostrym wzrokiem – Nie szukałam was przez tyle czasu, byś teraz wszystko zepsuł swoim brakiem opanowania. Mam nadzieję, że się rozumiemy?
- Mam nadzieję, że się nie mylisz. A kim jest ten szczęśliwiec obdarowany jego wspaniałymi uczuciami? - zapytał kpiąco i rozsiadł się zadowolony na kanapie.
- Nie udawaj, że się nie domyślasz. - powiedziała z wrednym uśmieszkiem - Oczywiście nasza droga Caroline – rozłożyła się obok braci i wzięła do ręki szklankę.
- A jaką masz pewność, że to jego „uczucie” w ogóle istnieje i się pogłębi? Przecież ona jest z tym całym Tylerem i z własnej woli raczej nie wpadnie w ramiona naszego szanownego brata. - Kol pragnął wiedzieć wszystko, wszystkie szczegóły. Nie mógł uwierzyć, że Klaus naprawdę jest zdolny do jakichkolwiek uczuć.
- Muszę Cię uświadomić, że kobiety mają pewne swoje sposoby i umieją dostrzegać zachodzące relacje między innymi. - mówiła pewna siebie, patrząc na niedowierzającego brata – A Tylerem nie ma co się martwić. Z tego co słyszałam rozstał się z blondyną, właśnie z powodu Klausa. Za wszelką cenę będzie chciał się go pozbyć, a ja mam zamiar to wykorzystać. Sam nie da rady nic zdziałać, a my przecież potrzebujemy jakieś taniej siły roboczej, czyż nie? - powiedziała zadowolona i patrząc na braci, którzy byli pod wrażeniem jej planu, przyłożyła szklankę do ust, by wziąć łyk czerwonego płynu.

***

Od ostatniej rozmowy z Caroline i ich rozstania Tyler starał się ukryć przed wszystkimi. Nawet nie wiedział ile czasu, dni spędził w środku lasu, siedząc i myśląc o wszystkim co się wydarzyło. Czuł, że zawiódł i zranił osobę, która zawsze w niego wierzyła, bez względu na wszystko, kochała go jak nikt inny. Zdał sobie sprawę, że musi to naprawić, nie podda się. Więc gdy emocje w nim trochę się uspokoiły, ruszył szybko do swojego domu, by porozmawiać ze swoimi pobratymcami.
Wszedł spokojnym krokiem i rozejrzał się po pomieszczeniu. Natychmiast zauważył wszystkich w salonie, siedzieli i nikt nawet słowem się nie odzywał. Gdy go zauważyli, wyraźnie odetchnęli z ulgą. Podeszli do niego i zaczęli wypytywać gdzie był i dlaczego się nie odzywał.
- Przepraszam za całą tą sytuację, ale musiałem przemyśleć pewne sprawy. - Wyminął ich i usiadł na fotelu koło kominka. Spojrzał w ziemie i nie odzywał się przez chwilę. Wszyscy byli zaskoczeni jego zachowaniem i przyglądali mu się dokładnie. - Słuchajcie, wiem, że wam się to nie spodoba, ale na razie nie mogę wam dłużej pomagać. - Rozległ się szum, każdy chciał coś powiedzieć i usłyszeć odpowiedź Tylera na jego słowa. - Naprawdę was przepraszam. Potrzebowałem czasu, by zdać sobie sprawę, że przez tego potwora zapomniałem o najważniejszych rzeczach, osobach w moim życiu. Zawiodłem Caroline, muszę ją odzyskać. Dlatego niestety nie mogę dłużej was wspierać. Muszę się skupić na odzyskaniu dziewczyny, którą kocham, nie mogę jej stracić na dobre. Na pewno dacie sobie sami radę, wierzę w was. - Wstał, położył rękę na ramieniu Nate'a i spojrzał mu w oczy, a następnie rozejrzał się po wszystkich. - Naprawdę dacie sobie radę. - Po tych słowach spuścił głowę i wyszedł w ciszy.
Gdy zamknął za sobą drzwi wejściowe, dostrzegł idącą w jego kierunku blondwłosą wampirzycę. W pierwszej chwili miał nadzieję, że jest to Caroline, jednak szybko zorientował się kim była kobieta.
- Czego tu chcesz Rebekah? - zapytał natychmiast pełen złości. - Nikt cię tu nie chce, więc wynoś się stąd do tego swojego kochanego braciszka i dajcie mi święty spokój!
- Te zwierzęce nawyki, brak kultury... Nie można by tak grzeczniej do damy? - zapytała ze sztucznym uśmiechem – No ale nie przyszłam tu, by się z tobą kłócić. Chcę ci złożyć pewną ofertę, która zapewne cię zainteresuje.
- Nie sądzę, idź sobie stąd, albo inaczej zawołam tu wszystkie hybrydy i nie będzie już tak miło – zagroził i zbliżył się do niej, patrząc prosto w oczy.
- Może najpierw mnie wysłuchasz? - kobieta była wciąż pełna spokoju, co jeszcze bardziej denerwowało Tylera – Wiem, że już od dłuższego czasu starasz się jak widzę nieudolnie, zgładzić Klausa. Tak się składa, że mam podobne plany. - spojrzała na niego i czekała na jego reakcję.
- Niestety muszę Cię zasmucić, ale nie mam ochoty brać w tym udziału. Mam coś ważniejszego do zrobienia. - chłopak chciał ją wyminąć, lecz Rebekah chwyciła go za ramię i obróciła w swoją stronę i zaczęła mówić bezpośrednio do jego ucha.
- A co jest tą twoją ważną sprawą? Czyżby Caroline? - zaśmiała się ironicznie - Jesteś naiwny myśląc, że uda Ci się ją odzyskać nie zabijając przy tym Klausa. - odepchnęła go z dużą siłą na ziemię i patrzyła na niego z góry - Jakbyś nie zauważył to mój brat i twoja dziewczyna – zrobiła małą pauzę i uśmiechnęła się wrednie – przepraszam, twoja była dziewczyna ostatnio trochę zmienili swoje stosunki. Chyba nie sądzisz, że Klaus pozwoli Ci ją ponownie odzyskać?
- Caroline i Klausa nic nie łączy, przecież ona go nienawidzi! Coś ci się pomieszało w tej twojej główce. Caroline spędzała z nim czas tylko po to, by pomóc nam go zniszczyć, rozproszyć. Nie robiła tego z własnej woli, chyba dałaś się nabrać. Więc żegnam, nie mam zamiaru brać udziały w jakimś twoim chorym planie, nie przekonasz mnie!
- Jeszcze zobaczymy, wrócisz do mnie i to już niedługo! - po tych słowach oddaliła się w wampirzym tempie, zostawiając Tylera samego na środku podjazdu.


***

Klaus właśnie jechał przez miasto, gdy dostrzegł Caroline, siedzącą na ławce w parku. Jej ostatni telefon był dla niego lekkim zaskoczeniem, lecz dostrzegł w tym szansę, szansę dla siebie. Pragnął poznać ją bliżej, zbliżyć się, był nią zafascynowany. Dlatego musiał wykorzystać każdą okazję do rozmowy z nią, chciał wykorzystać każą chwilę, by chociaż na nią spojrzeć. Szybko zatrzymał auto i postanowił podejść do dziewczyny.
- Witaj kochanie – powiedział aksamitnym głosem, a ona trochę zaskoczona odwróciła się w jego stronę. - Czemu siedzisz tutaj sama?
- Klaus, naprawdę nie udawaj, że Cię to obchodzi – powiedziała i z powrotem wbiła wzrok w książkę, którą wcześniej czytała. Mężczyzna mimo jej dość chłodnego przywitania nie odszedł, lecz usiadł obok niej i wciąż wpatrywał się w jej twarz – Ty tak na serio? - spytała trochę zirytowana.
- Co na serio? - powiedział z lekkim uśmiechem - Jestem po prostu ciekawy, dlaczego siedzisz tu sama, jeszcze nigdy nie widziałem cię tutaj bez żadnych znajomych.
- Chyba nie powinno Cię to interesować – mówiła nie podnosząc wzroku znad książki – Mógłbyś sobie już pójść? Próbuję się skupić, a twoja obecność znacznie mi to utrudnia,
- Muszę przyznać, że ostatnim razem byłaś dla mnie trochę milsza Caroline – mówił nieustannie patrząc na nią – Nawet mi dziękowałaś za pomoc, za to, że byłem, a dziś nawet nie chcesz na mnie spojrzeć? - na jego twarzy ciągle gościł lekki uśmiech.
- Ostatnio to była wyjątkowa sytuacja, która pewnie już się nie powtórzy. Ale tak dziękuję Ci za pomoc – mówiąc to spojrzała na Klausa, a on uśmiechnął się do niej – Nie masz się co cieszyć, teraz już wracamy do naszych dawnych relacji. Ja Cię znów nienawidzę i ty mnie także.
- A kto Ci powiedział, że ja Cię nienawidzę? – powiedział z pełną powagą, a uśmiech zniknął z jego twarzy. - Nie mam powodów, by Cię nienawidzić Caroline, no chyba, że uważasz inaczej? - dziewczyna ponownie na niego spojrzała. Patrzyli sobie w oczy przez chwilę, jednak wampirzyca po chwili odwróciła wzrok i szybko wstała by odejść. Poczuła się dziwnie patrząc mu w oczy, miała wrażenie, że on chce jej coś powiedzieć, ale nie miała pojęcia co. Bała się też, że Klaus może zbyt wiele wyczytać z jej, wiele osób mówiło, że jej oczy są jak otwarta księga, można się z nich wszystkiego dowiedzieć.
- Muszę iść, jestem już spóźniona – wzięła do ręki torebkę oraz książkę i wstała, by się oddalić, lecz mężczyzna chwycił ją delikatnie za rękę i zatrzymał. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i spojrzała pytająco.
- Skoro powiedziałaś, że jesteś mi tak wdzięczna za pomoc, to może dostanę coś w zamian? - spytał, patrząc prosto w jej oczy, a na jego twarzy pojawił się charakterystyczny szelmowski uśmiech.
- Jeśli nie wiesz, to pomaganie polega na tym, że nie chce się nic w zamian. Chociaż, nie dziwi mnie, że ty o tym nie wiesz. - powiedziała i odwróciła się, by pójść w stronę domu, lecz mężczyzna ponownie stanął jej na drodze. - Czego ode mnie oczekujesz? Jak mam spłacić swój ogromny dług wdzięczności? Może powinnam paść przed tobą na kolana? - spytała zniecierpliwiona z lekką ironią w głosie.
- Pójdź ze mną na bal maskowy – powiedział bez zastanowienia, a dziewczyna zaśmiała się. - Jeśli zgodzisz się mi towarzyszyć to wiedź, że dam ci spokój – uśmiechnął się szelmowsko. Caroline odpowiedziała dopiero po chwili.
- Dobrze, przynajmniej będę miała Cię z głowy. - mówiła nie wierząc, że naprawdę się zgodziła -  Ale sama dotrę na przyjęcie, spotkamy się na miejscu i żadnych prezentów – mówiła wygrażając mu palcem, a on tylko się zaśmiał – Jeśli Cię to śmieszy, to możesz iść tam sam, ja chętnie zostanę w domu. - z Klausa twarzy szybko zniknął uśmiech i pojawiła się na niej udawana powaga, podniósł też ręce w przepraszającym geście. Caroline widząc jego reakcje zaśmiała się i ruszyła w stronę domu, mówiąc jeszcze na pożegnanie – Do zobaczenia Klaus – Mężczyzna widząc wciąż na jej ustach piękny uśmiech sam się zaśmiał i odpowiedział.
- Do zobaczenia Caroline.



No to jest kolejny, mam nadzieję, że się podoba ;)
Niestety dopadła mnie angina, która rujnuje wszystkie plany na ferie, ale może część z was będzie to cieszyć, ponieważ siedzę w domu i tylko piszę kolejne rozdziały. Następny jest już w połowie gotowy, a nowe pomysły ciągle pchają mi się do głowy ;p
I jeszcze tylko wspominam, że jeśli ktoś jeszcze chce być powiadamiany o nn, to proszę by się wpisał pod poprzednią notką, po lewej jest bezpośredni link.
No to życzę wam jeszcze dużo, dużo, dużo zdrowia i pozdrawiam ;*

16.01.2013

Powiadomienia

Kochani mam do was prośbę ;)
Jeśli ktoś z was chce być powiadamiany o nowych rozdziałach to proszę, by napisał tu komentarz, w którym znajdzie się adres jego bloga. Wielu z was prosiło o informowanie o nn pod różnymi postami i po prostu zrobiło mi się lekkie zamieszanie, a nie chciałabym nikogo pominąć ;)
Więc z góry dziękuję i pozdrawiam ;*

14.01.2013

5. „Not really sure how to feel about it”


Po wydarzeniach z wczorajszego wieczora Caroline nie miała najmniejszej ochoty wchodzić dzisiaj do Grilla. Pragnęła jak najszybciej tam wejść, załatwić to co musiała i wrócić do domu, gdzie mogła się zamknąć i nikt nie mógł jej przeszkadzać.
Dziewczyna otworzyła drzwi i zaczęła się rozglądać, modląc, by nie było w pomieszczeniu nikogo z jej znajomych. Gdy zauważyła praktycznie pustą salę, odetchnęła z ulgą i skierowała się w stronę baru.
- Hej, nie została tu może wczoraj jakaś czarna, skórzana torebka? - zapytała barmana i usiadła, czekając na odpowiedź. Wczoraj nie miała głowy, by myśleć o tym gdzie zostawia swoje rzeczy, a w torebce znajdowały się jej wszystkie dość wartościowe rzeczy i bardzo chciała ją odzyskać. Tom spojrzał na nią i przestał na chwilę czyścić szklanki.
-Nie wiem, zaraz pójdę sprawdzić, czy nie ma czegoś na zapleczu – powiedział z uśmiechem i wyszedł z pomieszczenia. Nie było go dość długo i dziewczyna zaczynała się niecierpliwić, bo naprawdę chciała już wrócić do domu. - Przepraszam, ale nic nie zostało. Może ktoś z twoich znajomych ją wziął? Bardzo możliwe, że Bonnie ją ma, wychodziła jako jedna z ostatnich.

- Dobra, dzięki i do zobaczenia – Caroline szybko wstała i już miała wychodzić, gdy usłyszała głos Eleny, która wchodząc, zauważyła przyjaciółkę.
- Cześć Car, jak tam po wczoraj? - powiedziała szatynka, przytulając koleżankę na przywitanie – Dość wcześnie zniknęłaś, mam nadzieję, że wszystko ok?
- Tak, wszystko w jak najlepszym porządku – powiedziała beznamiętnie blondynka i już chciała się kierować w stronę drzwi wyjściowych, jednak Elena znów zaczęła coś do niej mówić.
- Mat mówił, że pokłóciłaś się z Tylerem, ponieważ nie przyszedł. - powiedziała ze smutkiem - Naprawdę nie masz powodu, by się na niego gniewać. Na pewno miał coś ważnego do zrobienia. Dobrze, że stara się zniszczyć Klausa. Jak będziesz go widzieć, to przekaż mu, że jeśli będzie potrzebował naszej pomocy, to może dzwonić kiedy tylko będzie chciał. I naprawdę pogódźcie się, nie ma sensu, by tracić czas na kłótnie – dodała z życzliwym uśmiechem.
- Boże Elena daj sobie spokój co?! Nie udawaj, że się tak martwisz, bo wczoraj jakoś nie odczułam tej twojej troski! - Dziewczyna miała dosyć i chciała w końcu powiedzieć wszystko co siedziało jej w głowie już od dłuższego czasu. - I przestań go przede mną bronić! Tyler nie jest taki święty jak wam się wszystkim wydaje! I w najbliższym czasie nie mam zamiaru go spotykać, więc przepraszam ale nie przekażę twojej ważnej wiadomości.
- Caroline o co Ci chodzi? Co się stało? - dziewczyna była zaskoczona wybuchem blondynki. - Jestem twoją przyjaciółką i to chyba normalne, że martwię się o to co dzieje się w twoim życiu. Jeśli jest coś nie tak, a widzę, że jest, to chcę byś mi o tym powiedziała, bym mogła Ci pomóc.
- Wiesz co daj sobie spokój, naprawdę i tak nie zrozumiesz – Caroline chciała wyminąć Elenę i wyjść, lecz ta ją zatrzymała i patrzyła prosto w oczy.
- Nie wyjdziesz stąd dopóki nie powiesz mi co się dzieję. Widzę, że nie układa Ci się ostatnio z Tylerem, że masz jakieś problemy i naprawdę chciałbym jakoś pomóc – mówiła stanowczo i patrzyła na przyjaciółkę.
- Skoro tak Ci zależy, to powiem Ci, że przez ostatni czas Tyler zmienił się i to diametralnie. Zaczął się we wszystkim wysługiwać innymi, nie umie znaleźć czasu dla mnie i dla was, cały czas chodzi zły, kłóci się ze mną o byle co, a jedyne o czym myśli to plan, by pozbyć się Klausa – brunetka już chciała coś mówić, lecz została uciszona – Chciałaś wiedzieć co się dzieje, więc mi chociaż nie przerywaj. Podczas ostatniej kłótni zaczął być nawet agresywny. Bałam się go, ale chciałam dać mu jeszcze jedną szansę, miałam nadzieję, że to wszystko mi się tylko wydaje i zaraz powróci mój dawny Tyler. Zadzwoniłam wczoraj i powiedziałam, by pojawił się tu, by pokazał, że coś jeszcze się dla niego liczy, jednak tego nie zrobił – Caroline posmutniałą mówiąc te słowa i łzy pojawiły się w jej oczach - Nie chcę mieć z nim już nic wspólnego naprawdę. I Elena, daj sobie już spokój z graniem zmartwionej przyjaciółki, bo twoja troska przydałaby się wczoraj, kiedy siedziałam sama, pijana przed wejściem i nikt nawet nie zauważył, nie szukał mnie. Dzisiaj już jest trochę za późno.
- Caroline przepraszam, ja naprawdę nie wiedziałam... – dziewczyna była zmieszana i zasmucona. Nie miała pojęcia co powiedzieć, co zrobić. Zdała sobie sprawę, że zawiodła przyjaciółkę. Gdy blondynka ruszyła w stronę wyjścia, nawet jej nie zatrzymywała, nie wiedziałaby co jej powiedzieć. Patrzyła tylko jak drzwi w Grillu zatrzaskują się po wyjściu Caroline.
Dziewczyna jechała z maksymalną szybkością do domu. Chciała zamknąć się w swoim pokoju, skryć pod kołdrą i zapomnieć o wszystkim co działo się w otaczającym ją świecie.
Powiedzenie wszystkiego Elenie sprawiło, że poczuła się trochę lepiej, ale tylko przez chwilę, ponieważ wszystko wróciło do niej ze zdwojoną siłą. Nie wiedziała już jak sobie radzić z tym całym zamieszaniem w jej życiu, pragnęła tylko od tego uciec, zapomnieć.
Gdy wysiadała z samochodu, usłyszała auto wjeżdżające za nią na podjazd. Poznała dobrze znany, charakterystyczny dźwięk i bez zastanowienia udała się w stronę domu. W momencie gdy otwierała drzwi usłyszała jak Tyler ją woła, lecz szybko zatrzasnęła za sobą drzwi. Kochała go, ale w związku z ostatnimi wydarzeniami nie chciała mieć z nim nic wspólnego, nie chciała na niego patrzeć, czy z nim rozmawiać. Pragnęła po prostu uciec. Natychmiast udała się do swojego pokoju, by schować się pod kołdrą, gdzie nikt nie mógł jej nic zrobić, lecz zatrzymała się w połowie drogi, gdyż zauważyła granatowe pudełko znajdujące się na łóżku. Przyglądając się paczce, dziewczyna domyśliła się, że jest od Klausa. Przypominając sobie jego osobę, nie wiedziała co ma myśleć o wczorajszym wieczorze. Właśnie miała otworzyć pudełko, lecz w tym momencie usłyszała irytujący dzwonek do drzwi i wołanie Tylera. Zdenerwowana cofnęła się i spojrzała na chłopaka stojącego po drugiej stronie szyby. Widząc jego twarz pierwszy raz od dłuższego czasu, jej złość zmalała, natomiast pojawiła się ogromna fala smutku.
- Proszę Cię, idź sobie stąd. Nie mam najmniejszej ochoty z tobą rozmawiać. - powiedziała w momencie otwierania drzwi. Tyler już chciał wejść do środka, lecz dziewczyna go zatrzymała.
- Caroline, po prostu nie wiem jak Cię przeprosić za to wszystko. Nawet nie masz pojęcia jak mi jest wstyd z powodu mojego zachowania. - mówił ze smutkiem w głosie, patrząc bezustannie w jej oczy. - Caroline, ja naprawdę Cię kocham. - spróbował ponownie zbliżyć się do dziewczyny, lecz ona znów go od siebie odsunęła.
- Tyler proszę cię, odejdź. Dałam Ci wczoraj szansę, a ty ją zmarnowałeś, dałeś mi do zrozumienia co jest dla ciebie najważniejsze i najwyraźniej nie byłam to ja, więc nie mów, że mnie kochasz, że Ci wstyd. To naprawdę nie ma sensu. - Dziewczyna chciała już zamykać drzwi, lecz Tyler ją powstrzymał.
- Caroline przeszliśmy razem naprawdę ciężkie chwile, damy radę i z tą sytuacją. Zmienię się, udowodnię Ci jak bardzo Cię kocham, jesteś dla mnie najważniejsza, tylko proszę daj mi jeszcze jedną szansę. - chłopak błagał ją, patrząc wprost w jej oczy, w których pojawiały się łzy.
- Tyler nie, nie teraz. - mówiła cicho - Dałam Ci szansę wczoraj, jednak jej nie wykorzystałeś. - otarła szybko łzę, która spływała po jej policzku.
- I nawet nie wiesz jak bardzo tego żałuję. Oddałbym wszystko, by cofnąć czas, by naprawić to co zrobiłem.
- Czasu nie można cofnąć. – powiedziała, spoglądając mu w oczy – Wczoraj wybrałeś bez zastanowienia to co było dla ciebie ważniejsze, to był twój wybór. Tego nie da się już zmienić. Żegnaj Tyler. - zamknęła drzwi i natychmiast ruszyła w stronę pokoju. Gdy ponownie dostrzegła pudełko, natychmiast je zrzuciła i położyła się na łóżku, mocząc łzami całą poduszkę. To było dla niej za wiele.

***

- Chyba ta rozmowa nie poszła po twojej myśli, nie sądzisz? - Tyler natychmiast rozpoznał głos i szybko się odwrócił w stronę z którego dochodził. W jego stronę zza drzew szedł spokojnym krokiem Klaus z kpiącym uśmiechem na ustach. - Czyżby jakieś problemy miłosne? - mówił wciąż z pogardą.
- Co tu robisz?! - krzyknął zdenerwowany chłopak – Spróbuj zbliżyć się do Caroline, tylko ją tknij, a cię zabiję – mówił, zaciskając mocno pięści, próbując zachować spokój.
- Jak widzę, nie jesteś na bieżąco. Widać, że nie interesujesz się wystarczająco naszą drogą Caroline. - Klaus był w pełni spokojny, w przeciwieństwie do Tylera - Nie ma się co dziwić, że nie chce mieć z tobą nic wspólnego. - kontynuował, kpiąc sobie z chłopaka. - I daruj sobie już te pogróżki, słyszę je z twoich ust już od dłuższego czasu i jak na razie nie widzę żadnych efektów. - Tyler nie wytrzymał i rzucił się rozwścieczony na pierwotnego, pchając go w stronę drzew. Klaus natychmiast się podniósł i również zaatakował. Tyler próbował powstrzymać atak, lecz nie był wystarczająco silny. Klaus popchnął go i przycisnął do samochodu, zaciskając dłoń na jego gardle. Chłopak dusił się i próbował wyrwać z uścisku, lecz nie miał na to szans. - Już nawet nie pamiętam który raz ci to mówię, ale powtórzę jeszcze raz, bo widzę, że twój mózg działa trochę wolniej niż innych. Nawet nie myśl o zabiciu mnie, bo ci się to nie uda. Nie masz ze mną szans, nic nie może mnie zabić. Jeśli nie przestaniesz zabiję wszystkie te twoje bezużyteczne hybrydy. Do utraty Caroline chyba już nie muszę się przykładać, sam sobie zawdzięczasz utratę najlepszej rzeczy w twoim marnym życiu. Lepiej daj jej już spokój i przestań ranić, będzie jej znacznie lepiej bez ciebie. - Klaus odrzucił go na ziemię i oddalił się, zatrzymując jeszcze przy oknie dziewczyny i przyglądając przez ułamek sekundy jak śpi.

***

Gdy Caroline się obudziła, pierwszą rzeczą jaką ujrzała, było pudełko leżące na ziemi, obok łóżka. Po wczorajszej rozmowie z Tylerem nie chciała mieć nic wspólnego z Klausem, jednak gdy emocje opadły, dotarło do niej, że to właśnie on, nie Tyler, Elena, czy Bonnie, ale właśnie on, nieczuły i bezwzględny pomógł jej, poświęcił uwagę. Uważała go za potwora, niezdolnego do jakichkolwiek uczuć, który myśli tylko o sobie. Jednak wczoraj jej zdanie na jego temat trochę się zmieniło. Nadal pamiętała co zrobił jej i jej bliskim, ile bólu spowodował, lecz teraz poznała też częściowo jego drugą stronę. Potrafił być troskliwy i delikatny, jednak chował to w głębi siebie. Nie wiedziała co ma teraz o nim myśleć, swoim zachowaniem zniszczył obraz, schemat według którego go postrzegała. Zaciekawił ją, sprawił, że zaczęła mieć wątpliwości, zapragnęła poznać jego prawdziwą naturę.

Dziewczyna powoli wstała i podniosła karton, siadając ponownie na łóżku i kładąc pudełko przed sobą. Delikatnie podniosła wieko i ujrzała na wierzchu czerwoną różę oraz przypiętą do niej karteczkę. Chwyciła w palce kawałek papieru i przeczytała znajdujący się na nim napis.

Pamiętaj, każdy znajduje kogoś kto sprawia, że już nigdy nie jesteś sam.”

- Mam nadzieję, że masz rację – wyszeptała patrząc na słowa napisane starannym pismem. Przyłożyła kwiat do twarzy i powąchała, uwielbiała woń jaką charakteryzowały się róże. Następnie odchyliła papier w pudełku i ujrzała swoją torebkę, którą zgubiła. Lekko odetchnęła na jej widok i dostrzegła kolejną kartkę.

Lepiej pilnuj swoich rzeczy następnym razem, 

inni mogą nie być tak mili jak ja.”


- Tak po prostu najmilszy człowiek na świecie – powiedziała z ironią po przeczytaniu tych słów. Mimo wszystko była mu wdzięczna za pomoc, za oddanie torebki. Była mu wdzięczna za troskę, której nie doświadczyła w ostatnim czasie od innych. Wzięła do ręki telefon i wybrała jego numer. Mężczyzna odebrał po kilku sygnałach.
- Witaj kochanie – Caroline usłyszała małe zaskoczenie w jego głosie, zapewne nie spodziewał się telefonu od niej. - W czym mogę Ci pomóc? - zapytał, akcentując w charakterystyczny dla niego sposób każde słowo.
- Chciałam tylko podziękować, dziękuję Ci za wszystko – powiedziała szczerze i rozłączyła się.

Przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale weekend miałam dość zajęty, WOŚP i w ogóle. Jednak mam nadzieję, że mi wybaczycie bo ten rozdział to ponad trzy strony w wordzie ;p
Ferie się zaczęły (szczęśliwa na maksa! ;D) więc mam nadzieję, że znajdzie się czas na napisanie następnych równie długich rozdziałów ;)
Bardzo dziękuję za genialny szablon, którego autorką jest Arowana i mam nadzieję, że spodoba wam się kolejna część mojej "twórczości" ;p

5.01.2013

4. „You were there impossibly alone”



Hej Car, co się dzieje? - Bonnie zapytała przyjaciółkę, siadając obok niej na sofie. Martwiła się o nią, czuła, że ostatnio się od siebie oddaliły i pragnęła to naprawić, ale nie wiedziała jak. Dziewczyna zamknęła się w sobie, stała się bardzo skryta w ostatnim czasie.
- Wszystko dobrze, naprawdę – odpowiedziała blondynka. Widząc niezadowoloną minę koleżanki, uśmiechnęła się szeroko – Bonnie naprawdę wszystko jest w porządku, nie masz się o co martwić – zapewniała wymuszając uśmiech na swojej twarzy.
Bonnie chciała znów coś powiedzieć, lecz w tym momencie do pokoju weszła ich przyjaciółka wraz z Damonem i Stefanem. Dziewczyny widząc, że są już gotowi do wyjścia, wstały i razem ruszyli do Grilla, na urodzinową imprezę Eleny.

Gdy weszli, na sali było już sporo osób. Gdy zauważyli, że solenizantka się pojawiła, zaczęli do niej podchodzić, by złożyć życzenia i dać prezenty. Bonnie została przy Elenie, by pomóc z podarunkami, a Caroline już od progu zaczęła sprawdzać, czy wszystko jest tak jak zaplanowała. Podeszła do baru oraz DJ'a, by dogadać się w sprawie drobnych szczegółów, a także posprawdzała ozdoby, czy wszystko dobrze się trzyma. Jeśli organizowała przyjęcia to oczekiwała, że będzie idealnie, a by wszystko było idealnie to musiała zająć się tym osobiście.
Impreza rozkręcała się w najlepsze, ludzie tańczyli, śmiali się, wszyscy świetnie się bawili. Ten jeden wieczór pozwolił im oderwać się na chwilę od problemów, które ich otaczały każdego dnia. Najwięcej radości sprawił Caroline fakt, że stało się to dzięki niej, jej pracy i chęci. Pozwoliła przyjaciołom na chwilę wytchnienia.
Hej Caroline, przyszedł może z tobą Tyler? - nagle pojawił się koło niej Matt – Mam do niego pilną sprawę i muszę szybko z nim pogadać, a nie mogę go znaleźć - wraz ze słowami chłopaka i wspomnieniem Tylera jej dobry humor pękną jak bańka mydlana.
- Nie, nie przyszedł. - dopiero teraz uświadomiła sobie, że Tyler zapomniał o urodzinach jej przyjaciółki. Zdawała sobie sprawę, że nie ma ochoty razem z nim przychodzić na przyjęcie, ale miała nadzieję, że chociaż się pojawi. Pokarze, że jednak mu zależy na czymś co nie dotyczy Klausa, że zależy mu na przyjaciołach. Dziewczyna szybko wypiła dwa drinki, wzięła butelkę trunku do ręki i wyszła na dwór, by zadzwonić do swojego chłopaka. Odebrał natychmiast.
- Caroline, bardzo Cię przepraszam. Dzwoniłem ze sto razy ale nie odbierałaś. Nie wiem co... - niestety nie zdążył dokończyć, gdyż dziewczyna przerwała mu w połowie zdania i zaczęła mówić.
- Dzwonię tylko, by przypomnieć Ci, że w Grillu właśnie odbywa się przyjęcie urodzinowe naszej przyjaciółki – mówiła zimnym głosem, bez jakichkolwiek uczuć – Mam nadzieję, że przyjdziesz złożyć jej chociaż życzenia. Muszę już kończyć, do zobaczenia. - po tych słowach szybko się rozłączyła nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z jego strony.
Oparła się o ścianę budynku i rozpłakała jak małe dziecko. Nie miała siły już z tym walczyć. Miała dość wszystkiego.

***

Klaus jechał właśnie w stronę Grilla i zastanawiał się co najlepiej zrobić, by najmocniej zabolało Tylera. Na myśl przyszła mu Caroline, którą ostatnio spotkał i która uciekła od niego ze łzami w oczach. Była dla niego wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Umiała go zaskakiwać, nie umiał przewidzieć jak zareaguje, co zrobi. Była dla niego tajemnicą, którą pragnął odkryć. Była inteligentna ale też piękna, zachwycała go, zapierała dech w piersi, często zauważał, że nie mógł oderwać od niej wzroku.
Jednak jego rozmyślania na temat pięknej blondynki zostały nagle przerwane, ponieważ dostrzegł, że ktoś znów go śledzi.
Mówiłem, żeby mnie lepiej nie prowokować – powiedział, akcentując ostatnie słowa oraz patrząc w lusterko, by sprawdzić gdzie jest teraz ta nieszczęsna istota, która sądziła, że da radę go przechytrzyć. Szybko wpadł na nowy plan i zamiast zatrzymywać się pod Grillem, przejechał dalej i skierował się w stronę domu Lockwood'ów. Jechał tak, by cały czas mieć na oku hybrydę, która podążała za nim. Wjechał na podjazd i zatrzymał się przed wejściem. Odwrócił się w stronę drzew i zauważył, że postać, która się tam kryła nagle zaczęła biec w przeciwnym kierunku. - Tak, tak leć po swojego wybawiciela, na pewno was uratuje – powiedział z ironicznym uśmiechem i zaczął iść w kierunku dużych drzwi wejściowych. Z rozmachem je otworzył i rozglądając się krzyknął, by było go słychać w całym budynku – Czemu takie skromne powitanie moje kochane hybrydy? Czekam na was! - w tym momencie z różnych miejsc w domu wybiegło pięć osób, które natychmiast się na niego rzuciły. Klaus szybko zareagował i wystarczył moment, by na ziemi, pod jego stopami leżało pięć martwych ciał. - Mówiłem, że nie warto – Powiedział, patrząc na martwych mieszańców z pogardą i wytarł ręce o ubranie jednego z nich. Wyszedł wolnym krokiem z domu, wsiadł do auta, i skierował się w stronę wcześniej już zaplanowanego celu.

***

Zaraz po telefonie Caroline, Tyler jak najszybciej starał się dotrzeć na przyjęcie. Pewnie jest na niego wściekła, zresztą nie ma się nawet co dziwić. Przesadził wczoraj, dzisiaj też się nie popisał zapominając o urodzinach Eleny. Chciał jak najszybciej dotrzeć na miejsce, porozmawiać z dziewczyną i przeprosić. Był właśnie w połowie drogi do Grilla, gdy nagle zatrzymał go Thomas, jedna z hybryd.
Co ty tu robisz?! Miałeś chyba śledzić Klausa, a jak na razie nie widzę go tutaj - zapytał wściekły, udając, że się rozgląda wkoło. - Dalej streszczaj się, spieszę się.
- Robiłem to, cały dzisiejszy dzień. Gdy wyjechał z domu sądziłem, że uda się do Grilla, ale on jednak pojechał do twojego domu. Dzwoniłem, ale nie odbierałeś, dlatego postanowiłam jak najszybciej Cię znaleźć i to przekazać.
- Jasna cholera, czego on znów chce?! - Tyler bez zastanowienia zawrócił i popędził w stronę swojego domu. Całkowicie z głowy mu wyleciało, że miał jechać na przyjęcie, spotkać się z Caroline i ją przeprosić. Najważniejsze był, by dowiedzieć się co zrobił pierwotny i zemścić się. Nie mógł stracić kolejnych hybryd. 
Gdy dojechał natychmiast zobaczył otwarte na oścież drzwi i pięć martwych ciał leżących na wejściu oraz w holu. W momencie gdy przekraczał próg, dostał sms'a.

Mówiłem, żebyście sobie odpuścili. Jeśli będziesz to kontynuował, dopadnę następnych.
  • Pamiętaj, że mogę odebrać Ci też coś innego, a raczej kogoś innego.
  • Tak przy okazji to nie wiem co z nimi zrobiłeś, ale kiedyś byli bardziej wytrzymali. 
  • Jak widać wszystko umiesz zepsuć, nawet mieszańców. ”

***

Klaus właśnie podjeżdżał pod Grilla,gdy zauważył siedzącą przy drzwiach wejściowych Caroline. Szybko wysiadł z auta i podszedł do dziewczyny.
- Witaj kochanie – powiedział z charakterystycznym akcentem - czyżby przyjęcie było aż tak nieudane, że wolisz spędzić je na zewnątrz? - mówił z szerokim uśmiechem na twarzy i przyglądał się blondynce, która nawet nie spojrzała w jego stronę.
- Impreza zapewne jest świetna, bo sama ją przygotowywałam, więc zapraszam do środka i baw się dobrze. - Wskazała mu ręką drzwi wejściowe i czekała, aż odejdzie, wciąż nie patrząc w jego stronę. Jednak on tylko ukucnął przy niej i zaczął się przyglądać.
- Skoro zabawa jest świetna, to dlaczego siedzisz tu sama? I najwyraźniej dość pijana - dodał patrząc na pustą butelkę leżącą obok niej. Zdziwiło go jej zachowanie. Zawsze była w centrum uwagi, wszystkich zabawiała, zagadywała, nie umiała przepuścić żadnego przyjęcia, była duszą towarzystwa, a dziś była tu sama.
- Siedzę tu, bo ma taką ochotę i nie powinno Cię to interesować. - powiedziała szybko - Ale jeśli ci to przeszkadza to mogę sobie stąd iść, żaden problem. Najlepiej jak najdalej od ciebie. - Mówiąc to zaczęła wstawać, podpierając się ściany, lecz nogi same się pod nią ugięły. Zapewne znów znalazła by się na ziemi, gdyby nie szybka reakcja Klausa. Mężczyzna złapał ją, a następnie pomógł utrzymać się na nogach. Dopiero teraz dostrzegł jej twarz. Oczy napuchnięte, makijaż cały rozmazany i łzy znajdujące się w kącikach oczu. Patrzył na nią przez chwilę, aż dziewczyna nie podniosła swoich oczu i również nie spojrzała na niego. - Przestań się tak na meni gapić i puść mnie, idę do domu. - zaczęła się wyrywać z jego uścisku, lecz on stanowczo ją przytrzymał i nie chciał puścić.
- Jeśli cię teraz puszczę to znów upadniesz, jesteś pijana Caroline, nie dasz rady dojść sama do domu. - Mówił z troską, ciągle patrząc w jej zapłakane oczy. Nie mógł zmieść tego widoku, pragnął widzieć uśmiech na jej twarzy, radosny błysk w oku, natomiast teraz mógł dostrzec jedynie łzy.
No to najwyżej nie dojdę i tak mi się nic nie stanie, przecież jestem wampirem – mówiła kpiącym głosem rozglądając się dookoła – Chociaż może jakby mi się coś stało to było by nawet lepiej? Miałabym już święty spokój, nie sądzisz? - nagle spoważniała i spojrzała prosto w jego oczy.
- Caroline za dużo wypiłaś, powinnaś wrócić już do domu. Chodź odwiozę cię – powiedział i zaczął ją prowadzić w stronę samochodu. Dziewczyna najpierw próbowała się wyrywać, jednak po jego kilku stanowczych spojrzeniach poddała się i pozwoliła się wsadzić do samochodu. Drogę do jej domu pokonali w ciszy, Caroline nie miała ochoty z nim rozmawiać i nie reagowała na jakiekolwiek słowa wychodzące z jego ust, więc po kilku próbach Klaus się poddał i postanowił dać jej spokój. Gdy już prawie dojeżdżali na miejsce, mężczyzna zauważył, że dziewczyna zasnęła. Zatrzymał auto na podjeździe i sprawdził, czy nikogo nie ma w środku. Otworzył drzwi wejściowe i delikatnie wyciągnął dziewczynę z samochodu. Spała tak twardym snem, że nawet nie poruszyła się gdy niósł ją przez mieszkanie i położył na łóżko. Mężczyzna przykrył ją jeszcze kocem i przez chwilę przyglądał się jej twarzy. We śnie wyglądała tak niewinnie, jak mała dziewczynka. Zdawała się być całkiem inną osobą, niż jeszcze kilka minut temu, gdy znalazł ją pod Grillem, zapłakaną i pijaną. Cały czas w głowie słyszał jej słowa, które wtedy wypowiedziała

Mogło by mi się coś stać, przynajmniej miała bym już wtedy święty spokój.”


- Caroline, co Ci się stało? - powiedział szeptem, pochylając się nad nią i odsuwając włosy z jej twarzy.

- Po prostu nikogo nie mam, jestem całkowicie sama. - powiedziała w odpowiedzi na jego słowa i powoli otworzyła oczy. Klausa zaskoczyły jej słowa, lecz nie dał tego po sobie poznać. Dziewczyna przez chwilę przyglądała mu się przenikliwie, a on nawet nie próbował odwracać wzroku. - Dziękuję – powiedziała szeptem, zamknęła oczy i ponownie zasnęła. 



Mam nadzieję, że się podoba ;D
Następna notka najwcześniej za tydzień, tak mi się przynajmniej wydaje, bo w tygodniu raczej nie dam rady nic napisać. Ale potem ferie i zapewne napisze minimum 3 czy 4 rozdziały ;)