11.04.2013

11. „Your heart is full of broken dreams”


Młoda, blondwłosa dziewczyna znajdowała się na środku ogromnego, zatłoczonego lotniska. Wyglądała całkowicie zwyczajnie, miała na sobie brązowy sweter, obcisłe czarne spodnie, a przy jej stopach stała obszerna walizka na kółkach. Ludzie na około mijali ją w biegu, nie zwracali na nią uwagi, a ona stała jak zahipnotyzowana, odcięta od otaczającego świata i wpatrywała się bez jakiegokolwiek ruchu w ogromną, migającą tablicę odlotów wiszącą nad jej głową. Na zewnątrz wydawała się spokojna, jednak wewnątrz toczyła się prawdziwa bitwa. Dotychczas była pewna swojego wyboru, uznała, ze wyjazd z rodzinnego miasta był jedynym wyjściem, aby zebrać się w sobie, wszystko poukładać, odciąć na chwilę od wszystkich problemów. Z tym miastem wiązało się zbyt dużo raniących, tragicznych wspomnień. Cały czas była pewna czego chciała, jednak stając na lotnisku, wpatrując się w listę miejsc do których mogłaby się udać, zdała sobie sprawę, że ma wątpliwości, że może być inne wyjście. Pomimo wielu złych wspomnień, z małym miasteczkiem w Virginii wiązała się także znaczna ilość tych dobrych, przyjemnych, które powodowały, że na jej twarzy pojawiał się szeroki, szczery uśmiech. „Zawsze możesz na mnie liczyć” pojawiły się w jej głowie słowa Bonnie, a następnie Eleny „Zawsze będziemy trzymać się razem, jesteś moją przyjaciółką” , a na koniec wspomnienie Tylera „Caroline kocham cię, jak nikogo innego” .
Łzy mimowolnie napłynęły jej do oczy, a w sercu poczuła ogromny ból, spowodowany tęsknotą za jeszcze niedawno najważniejszymi osobami w jej życiu. Te słowa nie mogły być fałszywe, były najprawdziwsze. Przymknęła na chwilę oczy, a łzy spłynęły po jej policzkach i ustach. Czując słone krople szybko je otarła rękawem i otworzyła oczy. Nie mogła tego tak zostawić, nie powinna tak szybko odpuszczać. Wiedziała, że została zraniona i to wielokrotnie, ale obiecała sobie, że będzie silna, a ucieczka od problemów na pewno nie była tego dowodem. Powinna wrócić i wszystko dokładnie wyjaśnić, po raz ostatni, musiała być pewna, że już naprawdę nikt nie trzyma jej w Mystic Falls. Rozejrzała się dookoła, chwyciła do ręki walizkę i ruszyła w kierunku wyjścia. Złapała pierwszą podjeżdżającą taksówkę i wsiadła do niej.
- Gdzie jedziemy? - zapytał z charakterystycznym rosyjskim akcentem kierowca odwracając się w jej stronę. W oczy dziewczynie rzuciły się też kruczoczarne włosy i charakterystyczny zarost tego samego koloru.
- Na dworzec poproszę – odpowiedziała mężczyźnie i wyciągnęła telefon. Postanowiła powiadomić Klausa o zmianie planów. Szybko odnalazła jego numer i przyłożyła słuchawkę do ucha.
- Caroline? Już wylądowałaś? - usłyszała zdziwiony i trochę zatroskany głos pierwotnego. Mimowolnie na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech.
- Postanowiłam zmienić plany – powiedziała z lekkim zdenerwowaniem w głosie – wracam do Mystic Falls.
- Jesteś tego pewna? Sądziłem, że byłaś przekonana by wyjechać. - zapadła chwilowa cisza po której dziewczyna spokojnie odpowiedziała.
- Wcześniej sądziłam, że wyjazd będzie dowodem na to, że potrafię być silna, że potrafię zostawić za sobą przeszłość, zacząć od nowa. Teraz jednak myślę, że nie mogę uciekać, obiecałam, że będę silna, dlatego muszę stawić czoła problemom, zamiast ich unikać.
- Byłem pewien, że dojdziesz do takich wniosków, nie odpuścisz, zastanawiałem się tylko kiedy to nastąpi – powiedział lekko rozbawiony.
- Do zobaczenia Klaus – powiedziała również z delikatnym uśmiechem na ustach.
- Do zobaczenia Caroline, bądź ostrożna – odpowiedział, wypowiadając jej imię w ten charakterystyczny dla niego sposób, który zaczął być dla dziewczyny jednym z najmilszych dźwięków w ostatnim czasie. Kojarzył jej się w pewnym sensie z bezpieczeństwem, ochroną, lecz nie tylko fizyczną, ale przede wszystkim psychiczną, pewnością, że jest ktoś kto się o nią martwi, że jej pomoże, a od niedawna bardzo potrzebowała tego uczucia.
Dziewczyna schowała telefon do torebki i zanurzyła się w myślach, cofając do jej ostatniego spotkania z Klausem.
Znajdowali się w jej pokoju, siedzieli dość przytłoczeni wydarzeniami, które zaszły danego wieczora. Caroline miała zaczerwienione oczy, którymi wpatrywała się w przestrzeń przed nią, a w kąciku jej ust znajdowały się krople krwi Klausa. Jedne z tak wielu drogocennych, które ponownie uratowały jej życie. Mężczyzna siedział blisko niej, bez przerwy obserwując twarz wampirzycy, jednak nie odzywał się nawet słowem, czekał, aż Caroline sama zdecyduje się z nim porozmawiać. Siedzieli tak przez dość długi czas, nie zwracali uwagi na płynące godziny. Dziewczyna zdawała się być oderwana od rzeczywistości, Klaus natomiast zastanawiał się co dzieje się teraz w jej pięknej, drobnej główce, z czym się boryka, z czym walczy. Nagle po nieustannej ciszy Caroline spojrzała na niego, w jej oczach było widać zdecydowanie i determinacje.
- Wyjeżdżam – oznajmiła i wstała z łóżka, zostawiając oniemiałego mężczyzną za sobą.
- Dobrze... Gdzie zamierzasz się udać? Pomóc ci w czymś? - zapytał po chwili. Nie chciał wnikać w powody jej nagłej decyzji, nie mógł naciskać, nie mógł zepsuć tego jak pozwoliła mu się do siebie zbliżyć w ostatnim czasie.
Dziewczyna zaczęła krążyć po pokoju szukając różnych rzeczy w szufladach i na półkach. Zachowywała się jakby było to zwykłe pakowanie się przed wyjazdem na wakacje, nie okazywała żadnych wyjątkowych emocji.
- Nie wiem jeszcze. - powiedziała odwracając się na chwilę w jego stronę – Jak sądzisz lepsza będzie Europa czy Azja?
- Zależy jaki byłby cel twojego wyjazdu, lecz Europa wydaje się bardziej uniwersalna – odpowiedział spokojnie. Był trochę zszokowany zachowaniem dziewczyny, lecz starał się to jak najlepiej ukryć.
- No to na początek niech będzie Europa, może Francja? Zawsze chciałam zobaczyć wieżę Eiffla, albo Włochy, Rzym i Wenecja – rozpoczęła ponowne szukanie ubrań, zastanawiając się jeszcze chwilę nad celem jej wyjazdu. Po kilku minutach monologu z jej strony, w pokoju ponownie nastała cisza.
- Caroline wszystko w porządku? Jesteś tego pewna? Chcesz to wszystko zostawić? - zapytał w końcu przerywając męczącą dla niego ciszę. Mimo wszystko starał się, lecz nie umiał zrozumieć zachowania dziewczyny, a pytania kumulowały się w jego głowie.
Gdy słowa te doszły do wampirzycy, zatrzymała się na chwilę, stojąc tyłem do niego i oparła ręce na jednej z szafek, schylając jednocześnie głowę. Nie odzywała się, nawet nie ruszyła palcem. Trwali ponownie w ciszy przez krótką chwilę. W końcu Klaus zdecydował się wykonać ruch i wstał podchodząc do dziewczyny.
- Caroline co się dzieje? - zapytał szeptem, stając bezpośrednio za jej plecami. Dziewczyna tylko pokręciła przecząco głową, a on dotknął jej ramienia, kładąc na nim swoją dłoń. Delikatnie się obróciła i stanęli sobie twarzą w twarz. Byli jakby zastygnięci w tej chwili, w tym momencie. On podziwiał jej błękitne oczy, idealne usta i upajał się różanym zapachem, który tak uwielbiał, a ona wpatrywała się w jego głębokie szare oczy, próbując coś w nich odnaleźć, coś głęboko ukrytego.
- Nie wiem co się dzieje, nie mam pojęcia – powiedziała po chwili przerywając ciszę – Powiedz mi co mam robić, jak być silną.
- Caroline, kochanie nie muszę ci tego mówić, jesteś silna, niezależna. Zobacz ile przetrwałaś, z iloma rzeczami się spotkałaś i nadal tu stoisz, nie poddałaś się. Sam fakt, że postanowiłaś być silną, że chcesz zacząć działać pokazuje twoją moc i wytrwałość – mówiąc to przybliżył się jeszcze trochę, o ile było to możliwe i położył swoje ręce na jej ramionach. - Jesteś najsilniejszą osobą jaką znam.
- Powinnam wyjechać? Zostawić to wszystko i zacząć od nowa?
- Nie mogę ci mówić co masz robić, to twoje życie i sama musisz decydować, wierzę, że wybierzesz słusznie.

Taksówka nagle się zatrzymała, wyrywając Caroline z zamyślenia. Dziewczyna tak zatopiła się w swoich myślach, że nawet nie zauważyła którędy jechali. Auto stało na jednej z bocznych, dość odludnych ulic w mieście.
- Dlaczego się pan zatrzymał? - szybko powróciła myślami do rzeczywistości i zaczepiła kierowcę.
- Mam tu jedną rzecz do załatwienia, a jest akurat po drodze. Mogłaby pani poczekać, to zajmie tylko chwilę i oczywiście nie doliczę tego postoju do rachunku. - powiedział odwracając się w jej stronę z przyjazną miną.
- Tak pewnie – odpowiedziała dość spokojnie, jednak wewnątrz odczuwała pewien dyskomfort. Będąc wampirem wiedziała, że może czuć się w miarę bezpieczna, jednak coś wydawało jej się podejrzanego w całej sytuacji.
- Bardzo pani dziękuję, przyjdę za minutę – mężczyzna szybko wysiadł z auta i wszedł do budynku z czerwonej cegły, dość starego oceniając po odcieniu ścian. Caroline uchyliła lekko okno i rozejrzała się po okolicy. Wkoło stało jeszcze kilka podobnych domów i stary zakład samochodowy. Już chciała się obrócić w druga stronę, gdy ktoś zatrzymał się przy taksówce.
- Przepraszam wie pani może którędy dojdę do dworca? - zapytał mężczyzna schylając się przy otwartym oknie. Caroline lekko odskoczyła wystraszona z powodu niespodziewanego przechodnia. - Bardzo przepraszam, nie chciałem pani wystraszyć – szybko dodał widząc jej reakcję. Dziewczyna od razu zwróciła uwagę na jego wyjątkowo ciemne oczy otoczone gęstymi rzęsami i przyjazny uśmiech.
- Nie nic się nie stało – uśmiechnęła się w odpowiedzi - Niestety nie jestem stąd i nie umiem panu odpowiedzieć, ale właśnie się tam wybieram, więc może pojedzie pan ze mną? Kierowca na chwilę wyszedł, ale zaraz ma wrócić.
- Byłbym bardzo wdzięczny, dość się śpieszę i mam nadzieję, że zdążę na pociąg. - powiedział wsiadając na miejsce obok dziewczyny i ponownie uśmiechając się do niej.
- Jak już mówiła, kierowca powinien za chwilkę przyjść, więc na pewno pan zdąży. - w tym właśnie momencie mężczyzna wyszedł z budynku i podszedł do taksówki. - Mam nadzieję, że nie będzie to problemem, że znalazłam panu kolejnego klienta – dziewczyna zwróciła się do mężczyzny.
- Dla mnie oczywiście, że nie – uśmiechnął się sztucznie - ale dla nich może to stanowić małą przeszkodę – zaraz po tych słowach ktoś wyciągnął siłą Caroline z tylnego siedzenia prosto na środek ulicy. Dziewczyna szybko wstała, lecz kolejna osoba wbiła jej drewniany kołek w plecy, tuż koło serca, powodując ogromny krzyk wydobywający się z jej ust. Padła na kolana próbując go jakoś wydostać, niestety nie mogła sięgnąć. Jeden z napastników chwycił ją za gardło i podniósł z ziemi.
- Witaj Caroline – zwrócił się do dziewczyny z fałszywym uśmiechem – Jak tam podróż? Chyba nieudana skoro już wracasz? – zaśmiał się z ironią.
- Kim jesteś? Czego chcesz ode mnie? - próbowała się wyrwać z jego uścisku, niestety nie miała na tyle sił z powodu kołka tkwiącego w jej plecach.
- Od ciebie nic skarbie, ważne czego chce od Klausa – powiedział poważnie. Właśnie w tym momencie dziewczyna dostrzegła kolejnego napastnika atakującego mężczyznę, który był z nią w taksówce. Głośno krzyknęła widząc jak otrzymuje kolejne ciosy w brzuch i i twarz. - Po co te wrzaski? Jeszcze ktoś usłyszy i dopiero wtedy zacznie się robić nieciekawie – stwierdził potrząsając Caroline.
- Puść mnie natychmiast! - dziewczyna zaczęła się jeszcze bardziej wyrywać z uścisku mężczyzny.
- Widzę, że ktoś tu nie jest chętny do współpracy, więc trzeba będzie to załatwić w trochę inny sposób. - Szybko wyjął z kieszeni strzykawkę z werbeną i wbił w pierś wampirzycy. Dziewczyna natychmiast utraciła resztki sił, nogi się pod nią ugięły i upadła nieprzytomna na ziemię. - Weźcie ją zapakujcie do auta i jedziemy.
- A z nim co? - zapytał taksówkarz, przyglądając się ciału leżącemu na poboczu drogi.
- Nie mam zamiaru się tym przejmować, nie był w planach, więc zostawmy go tutaj. Dalej zbierajcie się.

No to już jest kolejny, po prostu mnie coś naszło i od razu go napisałam, mam nadzieję, że się spodoba ;) Zauważyłam, że po tym lekki kryzysie znów mnie ciągnie do pisania, więc zapewne teraz rozdziały będą pojawiać się dość regularnie ;) Dzięki wszystkim za miłe komentarze, motywacje i ponad 10 tys wejść! ;o naprawdę mnie to zszokowało! Dzięki wszystkim bardzo! ;**

Nie mogę się doczekać nowego odcinka TVD! Czemu takie przerwy, nie róbcie mi tego dłużej i dlaczego Tyler znów wraca?! ;<

PS W poprzedniej notce znajduje się podziękowanie za nominacje i kilka słów o mnie jeśli kogoś by to interesowało ;)






The Versatile Blogger

Chciała bym gorąco podziękować moim kochanym dziewczynom (Elena Skowera Nina Paulina Jasiak Vittoria) za te nominacje, to naprawdę wiele znaczy i jest ogromną motywacją, wielkie dzięki ;** 

Zasady:
1. Należy podziękować nominującemu. 
2. Napisać 7 faktów o sobie.
3. Nominować 10 blogów i powiadomić o tym ich autorów.
4. Pokazać nagrodę na blogu.

Powiedzieć coś o sobie to chyba najtrudniejsze pytanie jakie można komuś zadać, no ale postaram się jakoś określić ;)
1. Jestem bardzo uparta i niecierpliwa, ale też dość ambitna.
2. Często biorę zbyt wiele rzeczy do siebie, wszystko za bardzo przeżywam, nie zawsze potrafię zapanować nad moimi emocjami. 
3. Potrafię popłakać się praktycznie na każdym filmie, zdarza mi się nawet w komediach odnaleźć jakieś tragiczne wątki.
4. Zwierzęta są bardzo ważną częścią mojego życia, jestem otoczona nimi z każdej strony i nie potrafię przejść obok ich cierpienia bez jakiejkolwiek reakcji. Największą miłością są oczywiście konie.
5. Jestem marzycielką co często jest dość kłopotliwe, bo potrafię oderwać się od rzeczywistości w najmniej dogodnych momentach.
6. Muzyka jest czymś bez czego nie potrafię wyobrazić sobie życia. Słuchawki mam zawsze przy sobie, gram też na pianinie i gitarze.
7. Uwielbiam filmy Tima Burtona

Mam nadzieję, że nikt się nie obrazi jeśli nikogo nie będę nominować, ale mam takie zaległości w czytaniu waszych blogów, że nie chciałabym nikogo pominąć, z góry proszę o wybaczenie ;)

5.04.2013

10. „ They come, to build a wall between us ”



- Caroline co ty robisz? - zapytała zdziwionym i zmartwionym głosem matka dziewczyny stając w drzwiach jej pokoju.
- Nie widać? Pakuję się – odparła obojętnym tonem i włożyła kolejne rzeczy do walizki – Muszę się stąd wyrwać, uciec od tego wszystkiego. Moja obecność w Mystic Falls nie ma teraz najmniejszego sensu.
- Ale jak to? Tak nagle wyjeżdżasz? Nie sądzisz, że to dość pochopna decyzja? Co ze szkołą, przyjaciółmi? - Liz była zszokowana decyzją córki.
- Jakbyś nie zauważyła jestem nieśmiertelna, więc szkołę będę mogła skończyć jeszcze wiele razy, a przyjaciele o których mówisz, niestety okazali się niezbyt wiarygodni. Więc nie mam po co zostawać, nic mnie tu nie trzyma.
- Caroline a ja? Jestem twoją matką, to nie ma dla ciebie znaczenia? -dziewczyna nie reagowała na słowa matki - Caroline spójrz na mnie!- w głosie kobiety można było usłyszeć narastającą rozpacz.
Wampirzyca przestała składać ubrania i spojrzała po raz pierwszy na swoją matkę z wyraźnym bólem w oczach.
- Nie musisz udawać, że ci zależy. - mówiła powoli, zastanawiając się nad każdym słowem - Wiem, że nie umiesz się pogodzić z tym kim jestem. Wierz mi, że będzie ci łatwiej beze mnie, mój wyjazd będzie najlepszą rzeczą jaka spotka cię w życiu. - dziewczyna szybko zamknęła walizkę i postawiła na ziemi.
- Jak możesz tak mówić? Jesteś moją córką i zależy mi na tobie.
- Proszę cię nie kłam. - Caroline starała się powstrzymać łzy - Wiem, że nienawidzisz mnie za to, że jestem wampirem, że nie umiesz tego zaakceptować. Starasz się udawać, jednak ja widzę jak jest naprawdę. Chcę ci tylko ułatwić życie. Żegnaj mamo – po tych słowach wzięła do ręki swój bagaż i ruszyła w stronę drzwi wyjściowych. Zatrzymała się jeszcze na chwilę przy samochodzie, spojrzała na drzwi, w których pragnęła zobaczyć swoją matkę, niestety kobiety tam nie było. Otarła szybko ostatnie łzy, wsiadła do auta i ruszyła w stronę lotniska.

***

- Tak jak sądziłam, Tyler zgodził się dołączyć do nas wraz z tą swoją całą bandą, więc na razie wszystko idzie po naszej myśli – Rebekah uśmiechnęła się w stronę braci siedzących na miękkich kanapach przy kominku.
- Jesteś pewna, że ten dzieciak nic nie zepsuje? Uważasz, że możesz mu zaufać?
- Kol, a ktoś mówił, że ja zamierzam zdradzać mu nasz plan? Ja tylko zamierzam sprawić, że to on w pełni nam zaufa i czerpać z tego korzyści. - dziewczyna usiadła obok braci z zadowoloną miną. - A poza tym nie ma na świecie wielu osób darzących Klausa taką nienawiścią jak on.
- W takich momentach jestem dumny, że jesteś moją siostrą – powiedział z szerokim uśmiechem i uznaniem w oczach młodszy z mężczyzn.
- Nie lekceważ go, mimo wszystko darzy pewnymi uczuciami Caroline, a to może być istotną przeszkodą. - odezwał się spokojnie Elijah. Jak zwykle zrównoważony, trzeźwo myślący. Nic nie mogło umknąć jego uwadze.
- Spokojnie Elijah, wszystko będzie dobrze. Przecież on nawet się nie dowie o naszych planach dotyczących blondyny. A teraz wybaczcie mi, ale musiałabym się spotkać z Tylerem i powinnam pojawić się w domu, nasz kochany brat może poczuć się trochę samotny – wstała z sofy z gracją i ruszyła w stronę drzwi, zostawiając rodzeństwo w mieszkaniu.

***

- Chyba umawialiśmy się na określoną godzinę, już na samym początku sobie szkodzisz – powiedziała lekceważąco pierwotna, podchodząc bliżej mężczyzny stojącego kilka metrów od niej. Był środek nocy, a oni znajdowali się w ciemnym, starym lesie, niedaleko jaskiń otaczających Mystic Falls.
- Wybieranie takiego miejsca na spotkanie, nie pomaga w przybyciu na czas. Jakbyś nie zauważyła, jesteśmy pośrodku... – rozejrzał się wymownie i dokończył – niczego.
- A czego się spodziewałeś? Miłego spotkania w restauracji przy kawie? - dziewczyna patrzyła na niego z politowaniem – Jeśli przeszkadzają ci takie warunki, to już możemy się pożegnać, nie potrzebują grupy sierot do pomocy. Więc jak, zamierzasz dalej narzekać, czy się zamknąć? - spojrzała na niego poważnie, a Tyler tylko podniósł ręce w geście obronnym i nic nie powiedział. - Tak myślałam, więc może zabierzmy się do pracy. Twoim zadaniem będzie powiadamianie mnie o nowych hybrydach, masz wiedzieć o nich wszystko, z najmniejszymi szczegółami. Mam nadzieję, że nie będzie to dla ciebie za trudne?
- A jaki jest ogólny plan? Jak chcesz zabić Klausa?
- Tego dowiesz się w swoim czasie. Najpierw muszę się upewnić, że mnie nie wystawisz. Możliwości pokonania mojego brata są dość ograniczone, więc nie mam zamiaru tracić kolejnej okazji przez czyjąś głupotę, mam nadzieję, że się rozumiemy?
- Tak, zaangażuję wszystkich by mieć pełen wgląd w sprawy hybryd.
- No mam nadzieję, że się postarasz. - odpowiedziała dziewczyna i szybko zniknęła w głębi lasu.

***

Chłopak stał zniecierpliwiony, pukając nieustannie do drzwi. Musiał natychmiast porozmawiać z Caroline, chciał ją przeprosić, wytłumaczyć. Nie odbierała od niego telefonów już od dłuższego czasu, dlatego jedynym wyjściem było przyjechanie do jej domu i porozmawianie twarzą w twarz. Nie umiał się pogodzić z tym, że znów ją zranił, nie umiał sobie tego wybaczyć, ale przecież to był tylko wypadek, nie zrobił tego specjalnie. Wierzył, że dziewczyna, którą kocha to zrozumie, zrozumie, że to wszystko robi dla niej, by uwolnili się od potwora, którym jest Klaus. Tyler czekał na podjeździe już dobre kilkadziesiąt minut, gdy podjechał do niego samochód, w którym znajdowała się Liz Forbes.
- Dzień dobry, wie pani może, gdzie jest Caroline, muszę z nią pilnie porozmawiać. - zaczął natychmiast po tym jak kobieta wysiadła z pojazdu. - To naprawdę ważne.
- Caroline wyjechała – powiedziała beznamiętnie kobieta i zaczęła otwierać drzwi.
- Jak to wyjechała? Gdzie? Dokąd? - Tyler miał mętlik w głowie, nie wiedział co o tym myśleć. Co skłoniło dziewczynę do tak nagłej decyzji? Jak mogła tak wyjechać? Teraz kiedy wszystko miało zacząć się układać, Klaus miał zginąć i wszystko byłoby jak dawniej. Jednak najbardziej bolało go to, że nic mu nie powiedziała, przecież była dla niego najważniejszą osobą na świecie, dlaczego mu to zrobiła? Po prostu uciekła?
- Nie wiem, nic mi nie chciała powiedzieć. - spojrzała ze smutkiem na chłopaka, na którego twarzy malowało się zdziwienie i rozpacz – Wiem tylko, że chciała uciec, odciąć się od dotychczasowego życia, mówiła, że nic jej tu nie trzyma.
- Ale jak to nic? Przecież tu ma rodzinę, przyjaciół, nie mogła wszystkiego tak zostawić? Musiało się coś stać, ktoś ją zmusił. - chłopak nie mógł zrozumieć decyzji Caroline. Zaczął chodzić w kółko, łapiąc się za głowę i zastanawiając nad całą sytuacją. - Klaus – wystarczyło to jedno słowo, by domyślił się, co było przyczyną decyzji wampirzycy.

***

- Gdzie ona jest? Co jej zrobiłeś?! - chłopak szybko napadł na pierwotnego idącego jedną z ulic Mystic Falls. Zdziwiony mężczyzna szybko odepchnął Tylera i spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- O co znów ci chodzi? - spytał poirytowany, obserwując każdy ruch przeciwnika.
- Nie udawaj, że nie wiesz! Gdzie jest Caroline?!
- Jak to gdzie? Pewnie w domu, ukrywa się przed tobą – powiedział rozbawiony zachowaniem Tylera.
- Nie mam ochoty na twoje żałosne żarty! Szeryf Forbes powiedziała, że Caroline wyjechała, nie mówiąc gdzie i dlaczego. Musiałeś mieć z tym coś do czynienia. Więc mów gdzie ona jest, a jak spadnie jej choćby włos z głowy to zabiję cię w tym samym momencie!
- Nie mam pojęcia gdzie ona jest. I przestań mi grozić, już tyle razy słyszałem z twoich ust, że mnie zabijesz, że naprawdę to zaczyna się robić nudne. Nie możesz mi nic zrobić i na tym zakończmy naszą rozmowę - Klaus wyminął chłopaka i już chciał odejść, gdy Tyler ponownie się odezwał.
- Już nie długo zobaczymy, czy będziesz taki mądry. Uświadom sobie, że nie tylko ja chcę twojej śmierci, razem dopadniemy cię i zniszczymy raz na zawsze.
- Już czekam z niecierpliwością – odpowiedział z kpiną mężczyzna i zostawił Tylera samego na środku ulicy.
Miał teraz dwa dość istotne problemy. Nie mógł bagatelizować gróźb chłopaka. Jeśli pomaga mu ktoś mający dużą moc, powinien zacząć uważać, dowiedzieć się kim jest ta osoba. Musiał się zabezpieczyć. Kolejnym jest oczywiście wyjazd Caroline. Szybko wyciągnął telefon i wybrał jej numer.
- Caroline gdzie jesteś? - zapytał po usłyszeniu jej głosu w słuchawce.
- Zaraz będę na lotnisku – odpowiedziała natychmiast.
- Wiesz już gdzie chcesz jechać? - zapytał z lekkim zaciekawieniem – Osobiście polecałbym Włochy lub Francję. Na pewno nie pożałujesz.
- Zastanawiam się jeszcze, ale chyba wybiorę Włochy. Zadzwonię jak wyląduję. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia Caroline, miłej podróży – uśmiechnął się do telefonu i rozłączył.

Bardzo, bardzo was przepraszam za taką długą przerwę, szczerze mówiąc to sądziłam, że pożegnam się z tym blogiem. Obawiam się, że pisanie bloga nie jest dla mnie, jestem dość niecierpliwa, a pisanie opowiadania zajmuje jednak trochę czasu, co powoduje, że nie udaje mi się wytrwać od końca. Mam wszystko w głowie, chciała bym zrobić to już, teraz, lecz niestety tak się nie da. Dzisiaj daję wam ten rozdział, wydaje mi się taki trochę nijaki, ale musiałam jakoś przedstawić to co dzieje się poza relacją Klausa i Caroline. Obiecuję, że w następnych rozdziałach będzie więcej ich momentów, o ile dam radę coś napisać oczywiście. Mam nadzieję, że was nie zawiodę i uda mi się dokończyć to opowiadanie. Może jeszcze dzisiaj coś napiszę i postaram się wstawić jak najszybciej. No i dzięki za wszystkie komentarze, naprawdę mnie zmotywowałyście ;)I przepraszam, że nie wchodziłam na wasze blogi, ale ogólnie mam taki zapierdziel w szkole i poza nią, że na nic nie mam czasu, nawet nie wiem jak udało mi się go trochę znaleźć, żeby napisać ten rozdział. No ale jest, mam nadzieję, że chociaż trochę przypadnie wam do gustu i buziaki ;*