28.12.2012

1. „A white blank page and a swelling rage”



Nie rozumiał, jak udało się Tyler'owi tego dokonać. Jak sprawił, że wszystkie hybrydy zerwały więź będącą między nimi. Klaus nie umiał pogodzić się z myślą, że przeoczył taką możliwość, jak mógł popełnić taki błąd? Wszystkie jego starania, trudy, cierpienia, które przechodził przez lata, by utworzyć swoją własną, idealną armię, właśnie poszły na marne. Znów był sam, skazany tylko na siebie.
Jego gniew, chyba jeszcze nigdy nie osiągnął takiego poziomu jak w chwili obecnej. Pragnął zemsty teraz, w tym momencie. Znajdował się na środku ogromnego, przestronnego salonu. Co chwilę podnosił kolejne meble i z krzykiem, rzucał nimi o ścianę, a te rozpadały się na kawałki.
- Nik, mógłbyś przestać demolować ten dom, naprawdę podobał mi się ten wystrój – w momencie gdy pierwotny brał do ręki kolejny z foteli do pokoju weszła spokojnym krokiem Rebekah. W odpowiedzi na swoje słowa usłyszała dźwięk łamanego drewna na wielkiej jasnej ścianie. - Mówię poważnie, trochę czasu zajęło mi urządzenie tego pokoju, czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę ile sklepów przeszukałam by znaleźć te idealne fotele? - dziewczyna kontynuowała z pełnym spokojem, patrząc jak jej brat powoli odwraca się w jej stronę i wybucha.
- Czy mogła byś się łaskawie zamknąć i wyjść! - Klaus nie panował nad sobą, nie umiał opanować gniewu jaki go ogarniał. Pragnął, by wszyscy dali mu w tej chwili święty spokój.
- Przyniosłam coś dla ciebie – mówiąc to przyciągnęła do siebie młodą kobietę, która z przerażeniem na twarzy patrzyła prosto w oczy wampira. - Może najpierw się trochę uspokoisz, coś zjesz, a potem zastanowisz się nad swoją wielką zemstą – powiedziała z ironią. Od początku była przeciwna tworzeniu hybryd. Była jego prawdziwą siostrą, zależało jej na nim mimo wszystkiego co zrobił, lecz on wolał zniewolonych mieszańców. Bolało ją to i to bardzo, kiedyś uważała, że Nik jest najlepszym bratem ze wszystkich, nigdy jej nie opuści, jednak w ostatnim czasie coraz częściej doświadczała tego, jak bardzo się myliła, traciła powoli wiarę w niego. - Naprawdę lepiej wszystko zaplanuj, przemyśl na spokojnie. Twoje sługusy z Tylerem na czele mają po swojej stronie braci Salvatore, nie lekceważ ich. - Rebekah popchnęła w stronę mężczyzny młodą dziewczynę, a ten natychmiast wbił się swoimi, białymi kłami w jej szyję.

***

- Tyler co znów kazałeś mu zrobić? - Caroline była wściekła z powodu zachowania swojego chłopaka. Od czasu kiedy uwolnił wszystkie hybrydy stał się ich przywódcą, ich samcem alfa, a to nie wróżyło nic dobrego.
- A co takiego zrobiłem według ciebie?! - Tyler również był zdenerwowany. Miał dość tonu jakim zwracała się do niego Caroline przez ostatnie dni. Nie wiedział co ją napadło, cięgle miała do niego o coś pretensje.
- Jeszcze się pytasz? Ciągle się nimi wysługujesz. Ty idź zrobić to, ty tamto, a oni jak małe dzieci przytakują na każde twoje słowo. Zaczynasz traktować ich tak samo, jak traktował ich Klaus, a może nawet gorzej. On przynajmniej nie udawał, że uważa ich za przyjaciół. - spokojnie spojrzała mu w oczu - Proszę cię,  zakończ to, oni mieli być wolni, zacząć swoje własne życia, a nadal tu tkwią, czekając na każde twoje słowo, rozkaz. To nie jest wolność,  na jaką zasługują.
- Caroline nie przesadzaj dobrze? To była tylko mała prośba, nic wielkiego. Jeśli chcesz mogę to sam załatwić. - podszedł i objął ją, patrząc w oczy – A poza tym wiesz, że oni mnie teraz potrzebują, muszę pomóc im zniszczyć Klausa, potrzebują kogoś kto ich poprowadzi. Po jego śmierci to wszystko się skończy, oni odejdą i będzie jak dawniej, obiecuję.
- Na pewno? - popatrzyła na niego przez chwilę, a chłopak przytaknął – Nawet nie wiesz jak tęsknie za normalnością, nudnymi dniami, spokojem - mówiąc to wtuliła się w niego – ale obiecaj, że następnym razem zrobisz to sam i nie będziesz wysyłał żadnej z hybryd, żeby cię wyręczyła, dobrze? To nie jest wobec nich w porządku.
- Oczywiście – powiedział, lekko się śmiejąc i pocałował ją delikatnie w usta – a tak w sprawie tej normalności za którą tęsknisz, może zajmiesz się imprezą urodzinową Eleny, słyszałem, że dziewczynom przydała by się pomoc.
- Przez to całe zamieszanie prawie zapomniałam o jej urodzinach! Ona by mnie chyba zabiła. - Caroline szybko skierowała się w stronę łóżka ciągnąc za sobą Tylera, by usiadł koło niej i biorąc do ręki komputer. - Mamy mało czasu, musimy wszystko dobrze zaplanować. Wiesz może co dziewczyny już zrobiły? - Caroline mówiła z taką prędkością i zapałem, że Tyler nie nadążał odpowiadać na jej pytania, siedział obok i się śmiał. Uwielbiał widzieć ją czymś pochłoniętą, zafascynowaną, a urządzanie imprez to na pewno był jej żywioł, jednak on nie był fanem tego typu zajęć. Wolał przychodzić już na gotowe i dobrze się bawić. - Tyler, ja tu potrzebują twojej pomocy, a ty się śmiesz? To nie jest wcale śmieszne! - widząc jak chłopak wybucha śmiechem, sama zaczęła się śmiać – Dobra, dam sobie rade sama, bo widzę, że nie będę miała z ciebie pożytku. - mówiła, dusząc w sobie śmiech. Zdawała sobie sprawę, że gdy chodziło o organizację czegoś, ona była niezastąpiona i wielu śmieszył jej zapał do tej pracy, ale ona to uwielbiała. - Najlepiej idź się dowiedzieć, czy Stefan z Damonem też coś planowali i daj mi znać, a ja dogadam się z dziewczynami.
- Bardzo chętnie – odpowiedział, wstając i całując ją na pożegnanie – tylko nie zapomnij oddychać – mówił ze śmiechem, a Caroline rzuciła w niego poduszką, natomiast drugą ręką wybierała już numer Bonnie, by dowiedzieć się na czym stoją i co trzeba jeszcze dopracować.

Zaraz po wyjściu od swojej dziewczyny, Tyler ruszył w stronę swojego domu, gdzie obecnie przebywały wszystkie hybrydy. Gdy wchodził, koło drzwi czekał już na niego Eric, któremu wcześniej zlecił  przyglądanie się Klausowi. Musieli mieć go na oku przez cały czas, poznać jego słabe strony.
-Masz coś nowego? - powiedział od progu chłopak.
-Wkurzył się i to poważnie, ale siostrzyczka go trochę uspokoiła. W każdym razie nie wyszedł jeszcze z domu, siedzi w środku i robi demolkę. Niestety Rebekah przyprowadziła kilka osób, które już raczej nie wyjdą. Obawiam się, że jak wyjdzie z domu to nie będzie miał zahamowań. To będzie rzeź, jeszcze tak zdenerwowanego go nie widziałem.
-Świetnie, nie panuje nad sobą, nie myśli racjonalnie. Musimy to wykorzystać, zaskoczyć go. Jest wyprowadzony z równowagi, nie będzie trudno go pokonać. Poczekamy aż wyjdzie, trochę poszaleje i wtedy będzie idealny moment na atak, jego czujność będzie uśpiona. Pomyśli, że się go boimy.
-A co z ludźmi? Może powinniśmy zrobić to teraz? Powinniśmy uniknąć ofiar, już wystarczająca ilość osób straciła życie. - Eric przerwał Tylerowi, co mu się najwyraźniej nie spodobało.
-Gdybyśmy teraz zaatakowali, nie udało by nam się go pokonać! - Tyler zaczął mówić podniesionym głosem, napinając mięśnie w swoim ciele - Potrzebujemy planu, planu idealnego! Będziemy mieć tylko jedną szansę i nie zamierzam jej zmarnować z powodu kilku obcych osób! Jestem w stanie poświęcić kilka osób, by usunąć Klausa, zabijając go zapewne uratujemy dziesiątki następnych, którzy byli by jego ofiarami w przyszłości no chyba, że uważasz inaczej? - spojrzał na chłopaka z zaciśniętą szczęką. Eric natomiast tylko przytaknął i schylił głowę w dół, nie mógł mieć innego zdania niż Tyler, on wiedział co robi, on pomoże mu i innym zakończyć ten rozdział w ich życiu, tragiczny rozdział tworzony przez Klausa.

No to byłby pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że się podoba i jeśli ktoś czyta to zostawi komentarz, nawet negatywny, bo każda motywacja jest dobra ;)

Notki będę starała się pisać mniej więcej takiej długości jak ta lub dłuższe, a wątek Klausa  i Caroline będzie obecny już w następnym rozdziale, bo pewnie na to najbardziej czekacie ;p

6 komentarzy:

  1. No więc przeczytałam i bardzo mi się podoba, choć wyłapałam sporo interpunkcyjnych błędów, a ostatnimi czasy jestem na nie uczulona. :)
    Więc najpierw Ci je wytknę, a potem przejdę do ochów i achów, zgoda?

    " Caroline była wściekła z powodu zachowaniem swojego chłopaka. "

    A nie zachowania? ;)

    " Proszę cię zakończ to, oni mieli być wolni, zacząć swoje własne życia, a nadal tu tkwią, czekając na każde twoje słowo, rozkaz. To nie jest wolność na jaką zasługują. "

    Przecinek po PROSZĘ CIĘ i przed NA JAKĄ.

    " może zajmiesz się imprezą urodzinową Eleny, słyszałem, że dziewczyną przydała by się pomoc. "

    A tutaj jest błąd... Przy liczbach mnogich są końcówki -om, np, ludziom, osobom, dziewczynom, a gdy piszesz o jednej osobie, to wtedy piszesz dziewczyną.
    Dajmy na przykład to:
    - Jesteś dziewczyną, prawda? Więc wiesz, co może się jej spodobać... - powiedział niepewnie.

    " Caroline szybko skierowała się w stronę łóżka ciągnąc za sobą Tylera, by usiadł koło niej i biorąc do ręki komputer. "

    Okay, kolejne braki przecinka. Jeśli piszesz o jakichś czynnościach, które występują po sobie, to stawiaj pomiędzy nimi przecinki, okay? Coś jak w takim zdaniu:
    Widząc, jak bardzo mu na niej zależy, podeszła do niego i stając na palcach, pocałowała go.
    Rozumiesz? :)

    " Tyler ja tu potrzebują twojej pomocy, a ty się śmiesz? "

    Tutaj też przecinek po imieniu.

    " – Dobra dam sobie rade sama, bo widzę, że nie będę miała z ciebie pożytku. "

    Dobra, dam sobie radę sama, bo widzę, że nie będę miała z ciebie pożytku. Tak powinno to brzmieć, więc wstaw tam te brakujące przecinki.

    " Zaraz po wyjściu od swojej dziewczyny Tyler ruszył w stronę swojego domu "

    Przecineczek przed Tyler.

    " [...] któremu wcześniej zlecił, przyglądanie się Klausowi. "

    A co ten zagubiony przecinek tutaj robi? To nie jest jego miejsce.


    I teraz, kiedy wykonałam już brudną robotę, mogę powiedzieć, że mam nadzieję, że nie zmienisz Klausa tak, jak niektóre autorki w jeszcze gorszego niż jest, ani w dobrego, jak Stefan. Chodzi mi o to, że niektórzy pisząc o nim wcale nie myślą, czy jakieś jego zachowania, które wymyślili, są prawdopodobnymi. Całość mi się podoba, wszystko jest ładnie napisane, choć niektóre zdania zdają się być za długie i wychodzą nieco sztywne. Mogłabyś zrobić z nich dwa lub czasami trzy i wydaje mi się, że wtedy lepiej by brzmiały.
    Nie bierz krytyki za bardzo do serca, nie jestem przecież jakoś szczególnie sadystyczna. Chcę tylko pomóc. :)

    Pozdrawiam i zapraszam do przeczytania orędzia, jakie wygłosiłam na swoim blogu,
    Inez227.

    http://caroline-klaus-love-story.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, jestem pod wrażeniem :)
    Podoba mi się szalenie twój styl pisania. Każde zdanie wydaje mi się być przemyślane, aczkolwiek niewymuszone.
    Idziesz w kierunku, który bardzo mi się podoba, a co najważniejsze nie gnasz z fabułą, jakby pies miał ci zaraz zeżreć komputer ^^
    Szczególnie uwielbiam to co zrobiłaś z Tylerem, idealnie pasuje! Jest z pewnością dla mnie bardziej przekonywujący, niż gdybyś miała uczynić go nagle playboy'em.
    Dodam do zakładek i będę zaglądać, bom ciekawa co dalej :)
    Zapraszam tez do mnie: http://klaroline-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz fajny styl pisania, serio . Taki .. Nie na siłę, jakby ci to przychodziło bez większych problemów, jakbyś miała w głowie już wcześniej każde zdanie dokładnie przemyślane .. No nie potrafię tego ubrać w słowa za bardzo hah . ;) Ale generalnie bardzo mi się podobało . Czekam na dalszy ciąg (tym bardziej, że rozwiniesz wątek Klausa i Caroline) . ;> Pozdrawiam . :*

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo fajny rozdział, spełnił moje oczekiwania ; )porywający bardzo i umiesz dobrze przekazać emocje ;) styl pisania także niczego.sobie :) czekam na NN i pozdrawiam :*

    Zapraszam również na mój blog :
    http://forbidden-looove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie się zapowiada. Tyler to według mnie zwykły dupek. Jak może nie liczyć się z życiem innych? Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdzial bardzo mi sie podoba. Oczywiscie znalazlam kilka bledow, ale osobiscie nie zwracam na nie uwagi. Dla mnie glownie liczy sie fabula. Podoba mi sie jak oddajesz emocje i ze nie pedzisz z fabula... Dobrze, ze od pierwszego rozdzialu nie ma scen Klaus&Caroline.
    Czekam na kolejny i oczywiscie zapraszam do siebie.
    Pozdrawiam :-*
    Ps. Nadal brak komputera:-\

    OdpowiedzUsuń