10.02.2013

9. „ It's you and me up against the world. ”


- Naprawdę zamierzasz się do mnie nie odzywać? – zapytał rozbawiony Klaus, przyglądając się siedzącej obok Caroline. Na twarzy wampirzycy mógł dostrzec mały grymas, jednak wiedział, że nie jest na niego bardzo zła, umiał już rozpoznawać u niej prawdziwą złość względem niego. - Kochanie nie ma się co obrażać, przecież to tylko przysługa z mojej strony, że po ciebie przyjechałem. - na jego twarzy wciąż widniał delikatny uśmiech.
Dziewczyna nie była na niego tak naprawdę zła, nawet była wdzięczna, że przyjechał po nią, ponieważ nie miała by jak dotrzeć na bal, jednak postanowiła wykorzystać tą sytuację przeciwko niemu. Chciała się z nim trochę podroczyć, niech zobaczy jak to jest, gdy inni robią coś innego niż oczekujesz. Nie reagując na jego słowa włączyła radio jako znak buntu i na pierwszej włączonej stacji usłyszała jedną z piosenek Britney.
- O zapomnij, że będziemy tego słuchać – pierwotny szybko przełączył stację, na której również usłyszeli jeden z najnowszych popowych utworów, z kolejną stacją było tak samo – No to jest chyba jakiś żart, w tym radiu nie ma żadnej normalnej muzyki! – powiedział trochę zbulwersowany i wyłączył radio. Dziewczyna nie mogąc się powstrzymać wybuchła śmiechem. Nie mogła uwierzyć w to co właśnie widziała. Klaus, najpotężniejsza istota na świecie właśnie się zdenerwował z powodu jakiś głupich piosenek. Mężczyzna patrzył na nią z lekkim politowaniem, ona natomiast miała ze śmiechu łzy w oczach. Widząc jego minę włączyła ponownie radio, a pierwotny znów je wyłączył. Dziewczyna powtórzyła czynność, a Klaus zareagował tak samo jak za poprzednim razem. - Czy ty naprawdę chcesz zafundować mi tu jakieś tortury? Przecież tego nie da się słuchać.
- Ja i tortury? No wiesz, nie sądziłam, że ktoś kiedykolwiek mnie o to posądzi. - mówiła, starając się powstrzymać kolejny wybuch śmiechu. - I naprawdę nie rozumiem twojego nastawienia, przecież te piosenki nie były, aż takie złe, a ty porównujesz je do tortur. Britney, by się obraziła.
- Dzisiejsza muzyka pozostawia dużo do życzenia, moja droga. Ludzie są głupsi, ograniczeni i wystarcza im tylko kilka prostych dźwięków powtarzających się bez końca.
- Czyli słuchasz tylko Mozarta, Chopina, tak? - mówiąc to, czuła, że po jej twarzy błądzi mały, wredny uśmiech.
- Owszem słucham, ale nie tylko ich – po tych słowach dostrzegł małe zaciekawienie na jej twarzy.
- No to czego słuchasz, skoro dzisiejsza muzyka według ciebie się do tego nie nadaje?
- Chyba teraz się już tego nie dowiesz – na jego twarzy pojawił się mały wredny uśmieszek, gdy spojrzał na dziewczynę. Wampirzyca już chciała się wtrącić, lecz on ją uprzedził - właśnie dojechaliśmy na miejsce. - Pierwotny zatrzymał auto, wysiadł i szybko otworzył drzwi pasażera, by pomóc wyjść Caroline.
- I tak jestem na ciebie zła. - Powiedziała chwytając jego dłoń i wysiadając z samochodu. - Nie lubię jak ktoś za mnie o czymkolwiek decyduję.
- Wiem Caroline, wiem – powiedział z szelmowskim uśmiechem i założył swoją maskę. Caroline zauważyła, że innym będzie dość trudno go rozpoznać, gdyż jego maska zasłaniała znaczną część twarzy. Po chwili wampirzyca również założyła swoją i razem weszli na przyjęcie.

W holu i na sali znajdowała się już większość gości, Caroline wiedziała, że Klaus lubił się spóźnić, mieć efektowne wejście. Dostrzegła, że ich wejściu na bal towarzyszyło wiele ciekawskich spojrzeń.
Podeszli do baru i mężczyzna wziął dla nich po kieliszku szampana. Mimo że jej dzisiejsza złość na pierwotnego już prawie się ulotniła to i tak wypiła kieliszek w dość szybkim tempie i wzięła następny. Pierwotny spojrzał na nią z lekkim z dziwieniem.
- Jeśli mam spędzić dzisiaj w twoim towarzystwie ten wieczór, to będę potrzebować małej pomocy - mówiąc to wypiła kolejny kieliszek.
W tym momencie na scenie pojawiła się Carol, by powitać wszystkich przybyłych. Na sali zapadła chwilowa cisza.
- Jak co roku, odbywa się dziś w naszym mieście bal maskowy. Został zapoczątkowany przez mojego męża, a ja postanowiłam kontynuować tą naszą nową tradycję. Mam nadzieję, że zapisze się ona na stałe w corocznych zwyczajach Mystic Falls i że wszyscy spędzą dzisiejszą noc w dobrych nastrojach. Zapraszam do zabawy – powiedziała podnosząc w górę kieliszek, a wszyscy goście jej zawtórowali. Orkiestra zaczęła grać i wszyscy ruszyli na parkiet.
- Czy mogę? - spytał się Klaus wyciągając rękę w stronę wampirzycy i uśmiechając w swój charakterystyczny sposób. Zauważył lekki grymas na twarzy dziewczyny. – Chyba nie zamierzasz spędzić całego wieczoru przy barze? Jesteśmy na balu Caroline, wypadało by zatańczyć.
- No dobrze – podała mu swoją dłoń, a on z szelmowskim uśmiechem poprowadził ją w stronę parkiety. Widząc jego minę tylko lekko wzdychnęła.

- Taka muzyka zapewne Ci odpowiada – powiedziała z uśmiechem i lekka ironią, wsłuchując się w walca granego przez orkiestrę.
- Nie mogę zaprzeczyć – odpowiedział z uśmiechem, który był obecny przez cały czas na jego twarzy.
- Przez mówienie, że słuchasz takiej muzyki, sprawiasz, że inni zdają sobie sprawę z tego, ile lat już masz.
- Czy to źle? - zapytał. - A poza tym słucham też innych rodzajów muzyki, nie ograniczam się do muzyki poważnej, aż tak staromodny nie jestem – zaśmiał się.
- To czego jeszcze słuchasz? - Caroline trochę dziwnie się czuła rozmawiając z nim o tak przyziemnej sprawie jaką jest muzyka, jednak czuła wewnątrz, że chciałaby się czegoś o nim dowiedzieć, poznać rzeczy, o które nikt go nigdy nie pyta, nie zastanawia się nad nimi. Ciekawiło ją to jaki był naprawdę, poza tym całym przedstawieniem, chaosem.
- Jest wiele różnych rodzajów, gatunków muzyki, które przypadły mi do gustu.
- Na przykład? - naciskała dziewczyna.
- No to na przykład The Rolling Stones, Scorpions czy Pink Floyd to są po prostu klasyki jak dla mnie.
Caroline już chciała odpowiedzieć, gdy ktoś na nią wpadł i popchnął wprost na ziemię. Pierwotny złapał ją szybko w swoje ramiona, by zapobiec upadkowi. Stali bardzo blisko siebie, praktycznie stykając się całymi ciałami. Napięcie między nimi było prawie namacalne. Mężczyzna spojrzał jej prosto w oczy i nie odzywał się ani słowem. Zaczęli powoli tańczyć, nie zmieniając odległości między sobą. Dziewczyna była zatopiona w jego szarych oczach, jednak w jej głowie miała miejsce prawdziwa wojna całkowicie odmiennych myśli. Była dość zaskoczona jego zachowaniem podczas dzisiejszego wieczora. Rozmawiali o prozaicznych sprawach, śmiali się, był taki normalny, jeśli można by było go tak określić. Nie, nie on nie był normalny, ani zwyczajny. Był wyjątkowy, zaskakiwał ją w wielu sprawach, zarówno negatywnie, jak i w ostatnim czasie pozytywnie. Coś ją do niego ciągnęło, pewna tajemnica, którą skrywał w swoich szarych oczach, chciała go poznać, dowiedzieć się jaki naprawdę jest. Z drugiej strony pojawiało się w jej myślach coraz więcej wątpliwości. Nie mogła być przecież pewna, że nie chce jej wykorzystać, zranić jak innych. Przecież to Klaus, nieczuły, bezlitosny pierwotny, który nie cofnie się przed niczym. Sama przez znaczną część czasu uważała, że nie jest on zdolny do jakichkolwiek uczuć, sądziła, że nie ma w nim już nawet maleńkiej części człowieczeństwa.
Nie mogła mu zaufać, nie mogła się tak zachowywać przy nim, to nie było właściwe, słuszne, on był przecież potworem. Szybko się od niego odsunęła i bez słowa wybiegła z sali, zostawiając Klausa ze zdziwieniem na twarzy na środku parkietu.

W momencie, gdy Klaus łapał swoją partnerkę, na przyjęcie weszła Elena wraz z jednym z braci Salvatore. Szybko zauważyła przyjaciółkę i sytuację, która zaszła między nią, a mężczyzną, którego jednak nie rozpoznała.
- Damon, znasz może tamtego mężczyznę? - zapytała wskazując na partnera Caroline.
- Nie wydaje mi się, nie widzę twarzy przez tą maskę. - powiedział przyglądając się dokładnie tajemniczej osobie. - Może pójdę to sprawdzić i przyniosę po coś do picia, zaraz wracam.
- Witaj Eleno – w tym momencie podeszła do niej Carol Lockwood. – Mam nadzieję, że dobrze się bawisz – powiedziała z uśmiechem.
- Dobry wieczór pani burmistrz. Tak, oczywiście. – odparła Elena.
- Widziałaś może dzisiaj Tylera? Miałam nadzieję, że się pojawi, przydała by mi się dzisiaj jego pomoc.
- Niestety nie, ale raczej się nie pojawi, nie jest ostatnio w nastroju. Jest trochę przybity po sprawie z Caroline. - powiedziała spokojnie Elena.
- Może masz rację. Za to ona dość szybko się pozbierała, przyszła tutaj razem z Klausem. Pewnie nadal tańczą.
- Z Klausem? - zapytała zszokowana dziewczyna.
- Też się trochę zdziwiłam gdy ich razem zobaczyłam.
- Przepraszam pani burmistrz, ale mam coś do załatwienia. Do zobaczenia.
- Nie ma sprawy, miłej zabawy Eleno. - Po tych słowach brunetka szybko wyjęła telefon i zadzwoniła do Tylera. Chłopak odebrał po kilku sygnałach.
- Tyler? Musisz natychmiast przyjechać na przyjęcie. Caroline przyszła tu z Klausem.
- Już jadę – powiedział szybko i się rozłączył.


- Caroline zaczekaj – powiedział Klaus wybiegając z budynku i podążając za dziewczyną. Słysząc jego głos wampirzyca zatrzymała się i odwróciła w jego stronę.
- Powiedz mi dlaczego to robisz? - zapytała od razu.
- Uciekłaś bez słowa, to chyba oczywiste, że pobiegłem za tobą, by dowiedzieć się, co się stało – powiedział z lekkim uśmiechem, stając na wprost niej.
- Nie o to mi chodzi! - lekko się zdenerwowała jego podejściem. Chciała tylko poznać odpowiedź na męczące ją już od dawna pytania - Dlaczego mi pomagasz? Przecież to nie w twoim stylu. Przecież ty o nic się nie martwisz, o nikogo nie troszczysz! Więc dlaczego mi pomagasz, czego ode mnie chcesz?
- Caroline – powiedział spokojnie, a z jego twarzy zniknął uśmiech i pojawiła się powaga. - Czy to źle, że chcę Ci pomóc? - ona jednak nic nie odpowiedziała, tylko wpatrywała się w pierwotnego i oczekiwała odpowiedzi na swoje pytanie. - Podziwiam Cię, jesteś silna, niezależna, a jednocześnie delikatna i wrażliwa. Urzekłaś mnie, mówiłem Ci o tym wcześniej, dlaczego mi nie wierzysz? - zapytał ją, delikatnie łapiąc za ramiona i patrząc w oczy.
- Klaus! - usłyszeli oboje w momencie gdy dziewczyna otwierała już usta, by odpowiedzieć na pytanie pierwotnego. Odwrócili się w kierunku z którego dochodził dźwięk i dostrzegli idącego w ich stronę Tylera. - Nawet jej nie dotykaj, odsuń się natychmiast, ona Cię nie potrzebuje, nie chce Cię! Wystarczająco już zniszczyłeś jej życie! - mówiąc to odepchnął lekko pierwotnego i stanął między nimi.
- Jesteś pewien? Bo to chyba nie ja jestem tym, który ją ostatnio zranił najbardziej – powiedział Klaus patrząc z pogardą na chłopaka. Tyler natychmiast rzucił się na mężczyznę i odrzucił kilka metrów dalej. Drugi nie pozostał dłużny i również zaatakował.
- Przestańcie, natychmiast! - Tyler właśnie atakował Klausa, gdy dziewczyna weszła między nich. Nie zdążył zareagować, wpadł prosto na nią, a jego zęby wbiły się w jej ramię. Klaus widząc to, odepchnął go natychmiastowo kawałek dalej i szybko znalazł się przy blondynce.
- Pokaż to kochanie – powiedział podnosząc ją delikatnie z zmieni i przyglądając się niewielkiej ranie.
- Boże Caroline! Przepraszam nie wiem jak to się stało, przepraszam Cię! - chłopak szybko podbiegł do nich z powrotem.
- Tyler znów to zrobiłeś! – powiedziała wściekła. – Twoja nienawiść do Klaus przesłania Ci całą resztę! Zostaw mnie w spokoju do póki nad tym nie zapanujesz! - mówiła ze łzami w oczach.
- Ale Caroline, wiesz, że nie chciałem zrobić tego specjalnie! - próbował się tłumaczyć.
- Chyba wyraziła się jasno! - tym razem odezwał się Klaus. - Masz ją zostawić w spokoju, czy to tak trudno zrozumieć?!
- Nie masz prawa odzywać się w jej imieniu!
- O tym to chyba decyduje Caroline, a nie ty, więc może pozwól wypowiedzieć się na ten temat zainteresowanej! - powiedział i spojrzał na wampirzycę.
- Zabierz mnie stąd, chcę wrócić do domu. - powiedziała ocierając łzy, nie patrząc w stronę Tylera.
- Od kiedy wolisz jego towarzystwo, jego pomoc?! Czy zapomniałaś kim on jest?!- zapytał sfrustrowany chłopak.
- Dobrze wiem kim on jest. Jest osobą, która jako jedyna się mną zajęła, pomogła mi kiedy tego potrzebowałam. - po tych słowach odwróciła się tyłem do Tylera i zaczęła iść w stronę samochodu Klausa.
- Caroline, o czym ty mówisz? - pytał zszokowany Tyler, jednak ona nie zareagowała.
- Gdyby Ci na niej wystarczająco zależało, wiedziałbyś doskonale o czym ona mówi. Daj jej spokój, nie zasługujesz na nią. - zagroził pierwotny. Następnie szybko dołączył do dziewczyny, która czekała przy jego aucie.
- Proszę Cię, odwieź mnie do domu – powiedziała do mężczyzny, gdy podszedł do niej.
- Oczywiście – powiedział spokojnie i otworzył jej drzwi.
Jechali w całkowitej ciszy. Gdy dotarli pod dom wampirzycy, oboje wysiedli i udali się do jej pokoju. Dziewczyna usiadła na brzegu łóżka i spojrzała na pierwotnego, który stał w drzwiach. Klaus usiadł obok niej i podwinął rękaw koszuli.
- Caroline, kochanie napij się – powiedział obejmując ją ramieniem i przysuwając drugą rękę do jej ust. Dziewczyna chwyciła delikatnie jego nadgarstek, lecz nie wbiła się w niego swoimi zębami, tylko spojrzała Klausowi w oczy już kolejny raz tego dnia. - Dziękuję, nie wiem już, który raz to mówię, ale dziękuję. - mówiła cicho, ale i tak miała pewność, że on ją usłyszy - Obiecuję, teraz już na pewno będę silna, dam sobie radę.
- Jesteś silna Caroline, zawsze byłaś – również szeptał, patrząc jej prosto w oczy. Dziewczyna delikatnie się pochyliła i wbiła swoje zęby w nadgarstek pierwotnego.

***
- Tyler, jak miło, że w końcu dzwonisz – chłopak usłyszał w słuchawce głos Rebekah. - Wiedziałam, że w końcu podejmiesz właściwa decyzję.
- Pomogę Ci, ale jest jeden warunek – mówił ostrym tonem. - Caroline nie może nawet włos z głowy spaść, ma być bezpieczna, z dala od tego wszystkiego.
- Jak sobie życzysz – powiedziała pewna siebie. - Mam nadzieję, że te twoje hybrydy również włączają się w plan?
- Tak, zapewne tak. - mówił stanowczo Tyler - To może powiesz mi teraz na czym polega ten twój plan?
- Tego dowiesz się w odpowiednim czasie i w odpowiednim miejscu. Dam ci znać, kiedy się spotkamy. Do zobaczenia Tyler, naprawdę podjąłeś właściwą decyzję, stanąłeś po dobrej stronie.


No to jak mówiłam jest dzisiaj nowy rozdział i mam nadzieję, że wybaczycie mi ten ostatni taki krótki i w ogóle, bo ten jest znacznie dłuższy i mam nadzieję, że ciekawszy ;)
Napisałam go wczoraj całego za jednym razem, po prostu nie mogłam przestać pisać, więc nie było w nim nic pisanego an siłę, po prostu pojawił się i chciał być napisany ;p
Chcę też bardzo podziękować wam wszystkim ponownie za ilość wejść i komentarzy, naprawdę miło jest widzieć, że komuś się podoba to co piszę ;)
Po prawej stronie pojawiły się u mnie nowe linki, jeśli lubicie fanowskie filmiki o Caro i Klausie, to na serio polecam te dwie dziewczyny, tworzą niesamowite rzeczy i są dla mnie prawdziwą inspiracje ;)

*** 
No to teraz tylko chciała bym podziękować Klausoholiczce za kolejną nominację do Liebster Award. Jestem na prawdę wdzięczna ;) Odpowiem tylko na pytania, bo nominacje pojawiły się w poprzedniej notce.
1. Marysia
2. Jeździectwo i muzyka, gra na instrumentach itd.
3. Praktycznie każdego rodzaju, zależy co akurat przypadnie mi do gustu, ale ostatnio przede wszystkim Lana <3
4. Klaus i Caro oczywiście ;)
5. Tak, młodsza siostra
6. Caroline i Klaus <3
7. Psa i trzy koty
8. Lana - serial killer
9. 17 ;p
10. chyba brąz
11. Oglądam stare odcinki TVD, lub filmiki na yt ;)

4.02.2013

8. „ Nobody knows what I'm feeling inside. ”


Caroline przetarła lekko zaspane oczy i uśmiechnęła się czując ciepłe promienie słońca na swojej twarzy. Uwielbiała gdy poranne światło ją budziło, czuła wtedy, że wszystko jest na swoim miejscu, tak jak być powinno. Niestety uczucie to zniknęło dość szybko, gdy przypomniała sobie o tym co wydarzyło się poprzedniego wieczora między nią, a Eleną i Bonnie. Uśmiech zniknął z jej twarzy, a zastąpiła go mina pełna żalu.
Usiadła powoli na łóżku i zauważyła pudełko na szafce stojącej niedaleko okna. Domyśliła się od kogo było i w tym samym momencie przypomniała sobie również wszystko to, co zaszło wczoraj między nią, a Klausem. W jednej chwili miała ochotę go zabić, a w drugiej była mu wdzięczna za to, że znów jej pomógł, że znów z nią był. Płakała w ramionach mężczyzny, który według wszystkich potrafił sprawiać tylko ból, nie było w nim nic dobrego. Jednak to właśnie on podniósł ją wczoraj na duchy, zaopiekował się, pomógł. Miała wrażenie, że tak naprawdę w środku był całkiem inną osobą, lecz głęboko to ukrywał.
- Chyba naprawdę coś ze mną nie tak – powiedziała szeptem sama do siebie, zdając sobie sprawę w jakim kierunku poszły jej myśli. Podeszła energicznie do szafki i wzięła pudełko do ręki. Najpierw przyjrzała się małej karteczce, przyczepionej do wstążki.
„Z powodu twoich wczorajszych problemów z samochodem, mam nadzieję, że nie obrazisz się, gdy przyjadę dzisiaj po ciebie, by zabrać Cię na przyjęcie. Będę o siódmej.”

- Poważnie? - powiedziała z lekkim niedowierzaniem, obróciła liścik i zauważyła, że z drugiej strony również widniał napis.

„Pamiętaj, nigdy nie jesteś sama, nawet jeśli jeszcze o tym nie wiesz.”


Była trochę zdziwiona słowami mężczyzny, dość często zaskakiwał ją w ostatnim czasie. Umiał mówić o uczuciach, pocieszyć, być opiekuńczym względem niej. Nie wiedziała co ma o tym myśleć, zastanawiały ją jego motywy, dlaczego zachowuje się przy niej w ten sposób. Mężczyzna już wcześniej próbował się do niej zbliżyć, poznać, lecz uznawała, że chce ją wykorzystać. Jednak teraz była pokłócona z przyjaciółmi, nie miała na nich żadnego wpływu, a on jednak nadal był obok. Może naprawdę był zdolny do jakiś uczuć? Może gdzieś w głębi zachował resztki człowieczeństwa?
Delikatnie wzięła do ręki pudełko od Klausa i otworzyła je. Jej oczom ukazał się mały srebrny wisiorek z delikatną zawieszką w kształcie serca. Caroline przyglądała się prezentowi przez chwilę z niedowierzaniem, ale jednocześnie na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Nie, nie, nie! - powiedziała po chwili i kiwnęła przecząco głową- O czym ja myślę, przecież to Klaus! - zamknęła szybko pudełko i schowała je do szuflady.

***

- Ostatnio rzadko bywasz w domu Bekah – powiedział Klaus wchodząc do pokoju siostry i przyglądając się uważnie dziewczynie.
- Będziesz teraz udawał troskliwego, starszego brata? Chyba już na to trochę za późno, nie sądzisz? - odpowiedziała spoglądając na niego, a następnie podeszła do drzwi garderoby.
- Przecież zawsze się martwię, nie zauważyłaś? - spytał z udawanym smutkiem, a ona wywróciła oczami i odwróciła się do niego plecami. - Więc, gdzie ostatnio spędzasz tyle czasu kochana siostro?
- Chyba nie powinno cię to interesować, mam swoje życie, a ty masz swoje. - odwróciła się w jego stronę z zaciętą miną. - A teraz łaskawie wyjdź, muszę się zacząć szykować na przyjęcie. Ty też się wybierasz? - mężczyzna przytaknął na jej słowa, a ona uśmiechnęła się przebiegle – zapewne z twoją ukochaną Caroline? Naprawdę nie umiem zrozumieć, dlaczego ona się godzi gdziekolwiek z tobą wychodzić.
- Po prostu nie doceniasz mnie i moich zdolności – powiedział pewny siebie z szerokim uśmiechem – No to nie będę ci już przeszkadzał, żegnam – odwrócił się i wyszedł z pokoju, zastanawiając się co ukrywa przed nim Rebekah. Wiedział, że nie może jej lekceważyć, a jej zachowanie wydawało mu się w pewnym stopniu dziwne. Musiał dowiedzieć się, czy wampirzyca coś planuje.

***

Zegar w pokoju Caroline właśnie wskazał godzinę dziewiętnastą, gdy w domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Dziewczyna wzięła torebkę, przejrzała się po raz ostatni w lustrze i wyszła z pokoju, by otworzyć drzwi. Idąc korytarzem, widziała już szeroki uśmiech na twarzy mężczyzny stojącego przed domem. Jak zwykle wyglądał niezwykle przystojnie. Czarny smoking, był idealnie uszyty, a na szyi gościła tradycyjnie czarna muszka. Włosy miał w lekkim nieładzie, a na twarzy lekki zarost. Wszystko osobno wyglądało dość zwyczajnie, jednak u niego komponowało się w idealną całość.
Otworzyła drzwi i dostrzegła błysk w jego oczach, gdy dostrzegł ją w całej okazałości.
- Witaj Caroline – powiedział z charakterystycznym akcentem i szerokim uśmiechem na twarzy. - Wyglądasz... powalająco. - Nie wiedział jakich słów powinien użyć, by określić chociaż w przybliżeniu to jak prezentowała się dziewczyna. Długa czerwona suknia, bez ramiączek była puszczona pod biustem. Aksamitny materiał idealnie układał się na Caroline i podkreślał jej figurę. Rozpuszczone włosy układały się w fale i opadały jej na ramiona. Dziewczyna po raz kolejny sprawiła, że nie umiał oderwać od niej wzroku.
- Witaj Klaus – odpowiedziała, patrząc z tryumfem na reakcję pierwotnego spowodowaną jej wyglądem. Był najpotężniejszą istotą na świecie, a jej udało się sprawić, iż nie wiedział co ma zrobić, co powiedzieć. Była z siebie dumna, że udało jej się zdobyć nad nim kontrolę, choć na chwilę. Jednocześnie, była też zaskoczona w jaki sposób jego szare oczy na nią spoglądały. Nie umiała oderwać od nich wzroku, były takie tajemnicze. Wszystkim wydawały się one zimne, bez uczuć, jednak ona umiała dostrzec w nich coś jeszcze, jednak nie wiedziała co to jest. Wiedziała jednak, że wcześniej żaden inny mężczyzna nie patrzył na nią z takim podziwem i zachwytem. Nawet Tyler, którego kochała, nie miał w oczach tego co Klaus, gdy na nią patrzył. Na myśl o byłym chłopaku, uśmiech zszedł z jej twarzy, a w głowie pojawiło się wiele smutnych myśli, wspomnień.
- Jesteś już gotowa kochanie, możemy jechać? - przerwał jej rozmyślania i uśmiechnął się szeroko, nie odrywając od niej wzroku. Wampirzyca widząc wciąż obecny podziw w jego oczach, szybko rozwiała myśli, które kłębiły się w jej głowie, przytaknęła na jego słowa i przywróciła uśmiech na swojej twarzy. - No to zapraszam do środka – powiedział otwierając jej drzwi od strony pasażera i zapraszając gestem ręki. Dziewczyna szybko przypomniała sobie, że miała mu wygłosić całą przemowę zanim rozproszył ją tymi swoimi szarymi oczami i ich spojrzeniami. Skarała się w myślach i zaczęła wygłaszać dość skróconą wersję mowy, ułożonej w głowie, już kilka godzin temu.
- Mówiłam przecież, że sama dotrę na przyjęcie, że nie masz po mnie przyjeżdżać, a także nie miałeś mi dawać żadnych prezentów! Ty po prostu musisz robić wszystko na odwrót, prawda? Czy ty w ogóle umiesz zrobić coś o co cię inni proszą? Umiesz przestrzegać jakiś zasad? - starała się być ostra, jednak jego wyraz twarzy jej to uniemożliwiał.
- Zależy czy mam na to akurat ochotę – powiedział z uśmiechem patrząc na nią, a dziewczyna w odpowiedzi tylko wywróciła oczami, nie chciała nic mówić, bo obawiała się, nie nie będzie w stanie na niego porządnie nakrzyczeć i tylko się ośmieszy. - Ale jednak założyłaś wisiorek – zauważył, uśmiechając się szelmowsko. Caroline nic nie odpowiedziała i tylko wsiadła szybko do auta. Klaus z szerokim uśmiechem dołączył do dziewczyny i ruszyli razem na przyjęcie.


No to jest, niestety po dość długiej przerwie i do tego jakiś taki krótki i taki nie za bardzo mi się wydaje, nudny ogólnie, więc  przepraszam dziewczyny ;/
Zaczęłam pisać jak miałam wolne, najpierw święta, potem od razu ferie, więc było dużo czasu,żeby pisać. Niestety teraz szkoła wróciła i mam taki zapierdziel, że to się po prostu w głowie nie mieści... Mam nadzieję, że uda mi się napisać kolejny rozdział do weekendu i postaram się by nie był taki nijaki jak ten...
Więc mam nadzieję, że będziecie choć trochę wyrozumiałe i się nie pogniewacie ;) 
Pozdrawiam was serdecznie, a szczególnie Lenę, która nie dawała mi spokoju i głównie dzięki niej pojawił się dzisiaj ten post, dzięki za motywację kobieto, następnym razem postaram się bardziej ;*